niedziela, 11 maja 2014

– Rozdział 8 –

od autorki: przypominam, że to jest ff i nic nie musi zgadzać się z rzeczywistością, jeżeli chodzi np. o życie chłopaków :) miłego czytania!


Reszta dnia mija spokojnie, bardzo szybko i nim spostrzegam stoję przed budynkiem wraz z Ronnie, która czeka na Luke'a.
- Ten chłopak mnie kiedyś zabije, dosłownie. - wzdycha dramatycznie, na co wybucham śmiechem. Unosi brwi, przyglądając mi się z niezrozumieniem.
- Och, daj spokój! Przecież miał ostatnie zajęcia fizyczne. Nie umrzesz, jeżeli poczekasz pięć minut dłużej, szczególnie, kiedy to ja dotrzymuję Ci towarzystwa. - mówię z uśmiechem, który dziewczyna odwzajemnia.
- Cieszę się, że tu jesteś Ana. - słysząc jej słowa, czuję przyjemne ciepło na sercu. Jestem komuś potrzebna i to sprawia, iż czuję się wspaniale.
Chcę coś dodać, jednak w tym samym momencie zostaję pociągnięta za ramię. Sugerując się wyrazem twarzy Ronnie już wiem, kto jest sprawcą.
- Nie zdradziłaś mi swojego imienia. - rzuca niedbale, spoglądając na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- I nie mam zamiaru tego zmieniać. - odpyskuję, zaskakując tym nawet siebie. Dowiedziałam się kilku rzeczy na temat tego chłopaka, przez co naprawdę nie mam ochoty wdawać się z nim w cokolwiek.
- Ty chyba jeszcze czegoś nie rozumiesz, kochanie. - warczy, a jego oczy stają się ciemniejsze. Przeraża mnie. - To ja tu rządzę. Kiedy o coś ładnie proszę, wykonujesz to bez zbędnego gadania, dziękując mi za bycie miłym. Uwierz, nie chcesz poznać mojej gorszej strony. - dodaje, szarpiąc moim ramieniem, które bardzo piecze pod jego dotykiem.
- Zostaw ją. - słyszę inny głos, bardzo znajomy.
Odwracamy głowy w tym samym momencie, napotykając rozdrażnione spojrzenie... Harry'ego. Co on tu robi? - zastanawiam się, ale zauważam obok niego jakąś dziewczynę, jest młodsza ode mnie, dlatego uznaję, że musi być jego kuzynką lub, któregoś z chłopców z zespołu.
- Znowu? - mruczy pod nosem Jason, a ja unoszę brew. - Odwal się, stary. Rozmawiam z koleżanką. - otwieram szeroko oczy, kładąc dłonie na biodrach. To naprawdę robi się komiczne.
- Nie sądzę, aby ona miała na to ochotę. Zjeżdżaj Carter. - skąd on go zna? Zresztą nieważne, cieszę się, że Harry reaguje, choć wcale nie musi.
- Dziękuję. - mówię do loczka, wpatrując się w jego zielone oczy, które także utkwione są na mnie.
- Nie masz za co. On tak szybko nie odpuści. - odpowiada wzruszając ramionami, jednak wciąż utrzymuje ze mną kontakt wzrokowy.
- O Boże! To było szalone! - wyrzuca z siebie Ronnie, a ja przypominam sobie o jej obecności tutaj.
- Taa... - mruczę pod nosem, spuszczając głowę. - Więc, będę szła. - dodaję, zagryzając wargę.
- Szkoda, że nie mieszkamy blisko siebie. Niestety, też muszę już iść. Do zobaczenia jutro, Ana! - dziewczyna przytula mnie na pożegnanie i biegnie w stronę Luke'a, który macha mi z uśmiechem na twarzy, co odwzajemniam.
Odwracam głowę, napotykając dziwne spojrzenie Styles'a.
- Coś nie tak? - pytam niepewnie.
- Odwieźć Cię? - nienawidzę ignorowania, ale w tej sytuacji postanawiam to przemilczeć i przytakuję na jego propozycję.
- Chodź. Lottie, zadzwoń do Lou, że będziemy trochę później. Nie chcę żeby się stresował, wiesz, że wpada w panikę, jak się nie odzywamy. - mówi do dziewczyny, obejmując ją ramieniem. Obydwoje wybuchają śmiechem, a ja w tym momencie czuję się, jak intruz. Wkładam dłonie do kieszeni bluzy, idę za nimi wpatrując się w czubki moich butów.
- A Ty, kim jesteś? - spoglądam przed siebie, podskakując lekko, kiedy zauważam, że stoi tuż obok mnie.
- Ana.
- Anastazja. - poprawia mnie Harry, na co wywracam oczami.
- Dlaczego nie chcesz żeby mówić do Ciebie po imieniu? - pyta Lottie, rzucając mi ciekawskie spojrzenie.
- Uh, nie przepadam za nim. Jest takie długie. - wzruszam ramionami, a dziewczyna mi przytakuje.
- Też nie lubię mojego. Charlotte. Ugh. O wiele bardziej lubię Lottie, wiesz? - mówi z uśmiechem, który chętnie odwzajemniam.
- Wsiadajcie. - instruuje chłopak, gdy otwiera samochód, a my jesteśmy zajęte rozmową.
Kiedy odjeżdżamy z parkingu, opieram czoło o szybę, zauważając wzrok Harry'ego skupiony na mnie w bocznym lusterku.
Staram się go zignorować, choć przychodzi mi to z wielkim trudem. Wciąż zastanawiają mnie jego intencje wobec mojej osoby, ale nie chcę go zwodzić i wchodzić w coś, co najprawdopodobniej nie ma żadnej przyszłości. Śmieszne, jeszcze kilka dni temu byłam gotowa sprzeciwić się matce, żeby się z nim umówić, a teraz... Tak, chciałabym go poznać, ale wiem, że nie mogę. Koniec tematu. Boziu, zaczynam mówić sama ze sobą, to straszne!
Przestań! Teraz!
- Jesteśmy. - świetne wyczucie czasu.
- Um, dziękuję. Cześć. - rzucam niepewnie, a Lottie posyła mi uśmiech.
- Jeśli chcesz, to jutro też możesz z nami jechać. Harry na pewno nie ma nic przeciwko. - mówi dziewczyna, a ja czuję się niekomfortowo, gdy widzę, jak chłopak mierzy ją piorunującym spojrzeniem.
Wychodzę z samochodu, machając im jeszcze lekko, kiedy na podjeździe pojawia się znajome auto, z którego wysiada mój brat wraz z tatą.
- Hej Wam. - mówię, przytulając się do ojca, natomiast z Danielem przybijam piątkę. Odpowiadają uśmiechnięci, po czym wchodzimy do domu. Oglądam się za siebie, zdziwiona, kiedy zdaję sobie sprawę, że czarny Range Rover dopiero odjeżdża.
- Idziesz? - z zamyślenia wyrywa mnie głos chłopca, na co szybko kiwam głową i zatrzaskuję za sobą drzwi.

- * -

Siedzę na balkonie z kubkiem gorącego kakao w dłoniach i przyglądam się ciemnemu niebu, które oświetla blask gwiazd.
Rozmyślam o wszystkim, co się dzieje, analizuję wszystko bardzo dokładnie, tak jak mam to w swoim zwyczaju. 
Kilkukrotnie słyszę głos mamy, wołający mnie do siebie, wywracam oczami, gdy wpada do mojego pokoju wykrzykują, że jeżeli jest tu jakiś chłopak w tej chwili ma wyjść. Zabawne, bo oprócz mnie, nie ma tu nikogo, a ona przytakuje dopiero po ponad dziesięciu minutach tłumaczeń.
- Ubieraj się, wychodzimy. - mówi wreszcie, popychając mnie w stronę szafy. Rzucam jej zdziwione spojrzenie, które postanawia zignorować. Kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Sukienka, eleganckie buty. Jasne? - rzuca, po czym nie czekając na odpowiedź znika za drzwiami. Odwracam się w stronę półek, skanując wszystkie wzrokiem, aż wreszcie wyciągam beżową, z cienkim, czarnym paskiem w talii. Sięgam jeszcze po czarne obcasy i kopertówkę.
Nie mam pojęcia, co to za okazja, dlatego wolę dmuchać na zimne. Kieruję się do łazienki, biorę szybki prysznic, stylizuję włosy, a następnie ubieram na siebie uprzednio wybrane rzeczy.
- Gotowa? - akurat wtedy, gdy przeglądam się w lustrze do pokoju wchodzi mama, odstawiona jeszcze bardziej niż ja. Czyli idziemy na jakiś bankiet. Tak przypuszczam.
- Tak. - odpowiadam, biorę do ręki torebkę i wychodzimy.
Na dole czekaj już mój brat z tatą. Obydwoje mają na sobie garnitury. Uśmiecham się pod nosem, widząc, jak siłują się ze swoimi krawatami. 
- Możemy wychodzić. - mówi kobieta, od razu pomagając każdemu. w takich sytuacjach jest niezawodna. Naprawdę.
Opuszczamy dom chwilę później. Zajmuję miejsce w samochodzie za mamą, a kiedy ruszamy opieram czoło o zimną szybę. Spoglądam na ulice Londynu, który właśnie budzi się do życia na nowo. 
Podnoszę głowę, widząc, jak otaczające nas budynki zmieniają się na o wiele bardziej ekskluzywne. Nigdy nie pytam ojca w jakiej branży tu pracuje, ale nie przypuszczam, że może to mieć powiązanie z takim miejscem.
- Jesteśmy. Uważajcie na fotoreporterów. - poucza mężczyzna, kiedy podjeżdżamy pod jedną z willi i oddaje klucz do samochodu jednemu z młodych chłopaków.
Muszę się bardzo pilnować, aby pamiętać o otaczających nas ludziach, nie chcę stać tutaj z  szeroko otwartą buzią. Nie jestem przyzwyczajona do takich widoków.
Idę za rodzicami, wolę spuścić głowę. Naprawdę nie mam ochoty ośmieszyć się, nie chcę psuć ojcu opinii. 
- My idziemy się przywitać, a wy możecie robić co chcecie, tylko z głową! - mama posyła nam uśmiech i znikają za jednym z kontuarów.
Odwracam się do tyłu licząc, że właśnie tam będzie mój brat, ale zamiast tego napotykam dobrze znajome zielone spojrzenie.
- Co Ty tu robisz? - mówimy równocześnie, a ja nie potrafię powstrzymać chichotu. Harry także łagodnieje, na jego dźwięk. Daje mi do zrozumienia, abym zaczęła pierwsza.
- Mój tata chyba jest tu kimś... Och, nie wiem, po prostu kazali mi się ubrać. - poddaję się, dając opaść ramionom na znak bezsilności. 
- Pewnie zajmuje się reklamą. To promocja czegoś tam, dla kogoś tam. Dostałem zaproszenie, tak, jak reszta chłopaków, ale wystarczy, że pójdzie jeden, no i padło na mnie. Niestety. - wyjaśnia krzywiąc się. Wyraźnie widzę, że tego rodzaju przyjęcia nie są w jego guście. Kolejny szok i punkt więcej dla niego.
- Um, dziękuję Ci. - przerywam chwilową ciszę, która zapanowała między nami. Chłopak rzuca mi pytające spojrzenie. - Za dzisiaj. Jeszcze raz za Jasona i za odwiezienie do domu. - dodaję dla jasności, a on kiwa porozumiewawczo głową.
Chce coś dodać, ale  przerywa nam głos kobiety, która właśnie weszła na niewielki podest z kieliszkiem w dłoni.
Słucham jej z niskim zainteresowaniem, lecz zmieniam nastawienie, gdy wywołuje nazwisko mojego ojca. Najbardziej niepokoi mnie ten wzrok, którym go obdarza. Jakby coś ich łączyło. 
Staram się to zignorować, więc wsłuchuje się w przemową taty. Nie potrafię jednak tego zrobić, ponieważ ktoś obok mnie cały czas się wierci.
- Harry. - szepczę, uderzając go lekko w ramię.
- No co? - pyta, wzruszając ramionami.
- Mógłbyś się uspokoić? Mój tata przemawia. - mówię, a on rzuca mi zdziwione spojrzenie. Rzuca okiem na mężczyznę, potem na mnie i robi to jeszcze kilkukrotnie.
- Jesteś pewna? 
- Poważnie? Pytasz mnie, czy to na pewno mój ojciec? Gratuluję inteligencji. - warczę w odpowiedzi i wykorzystując moment, w którym wszyscy biją brawo odchodzę od niego w stronę  mojej mamy. Zdenerwował mnie, przez co nie mam ochoty stać obok niego ani minuty dłużej.
- Jestem z Ciebie dumna, kochanie!- wyrzuca z siebie mama, przytulając tatę, ale jego wzrok jest skierowany w zupełnie inną stronę. Podążam za nim, napotykając tą samą kobietę, która zapowiadała go. Mama nie może tego zauważyć, ponieważ wciąż go obejmuje, ale ja widzę i naprawdę mnie to niepokoi. Szczególnie, gdy mężczyzna urywa kontakt, kiedy zdaje sobie sprawę, że to zauważyłam.
Co Ty kombinujesz tato? - myślę, jednak szybko zostaję odciągnięta od tematu, ponieważ wołają na kolację. 
Wieczór mija mi w przyjemnej pogawędce pomiędzy mną, a jakimiś ludźmi, którzy rozmawiają żywo o przemowie ojca i na nerwowym kręceniu się pod intensywnym spojrzeniem Styles'a. 

- * -

Czas pędzi naprawdę szybko. Nim spostrzegam mija już dokładnie miesiąc mojego pobytu w Londynie. Ten okres spędzam z Ronnie i Luke'iem, unikam Jasona i Harry'ego. Na razie wychodzi mi to naprawdę dobrze. Jednak moja głowa nie ucieka od zmartwień. Kobieta w bankietu zaczyna pojawiać się w naszym domu, zamykają się z ojcem na długie  godziny, nie wpuszczają do gabinetu nikogo - nawet mamy, która wydaje się być co raz bardziej zaniepokojona owym faktem.
Ja także, ale nie mam czasu myśleć o tym, ponieważ mój tatuś widząc, że coś podejrzewam zasypał mnie milionem zajęć, które wystarczająco zapełniają mój harmonogram.
Gdy wreszcie wracam z zajęć tańca współczesnego, postanawiam zajrzeć do znajomej kawiarenki. 
Już w progu zauważam uśmiechniętą Gemma'ę, która macha do mnie. Z nią także zdążam zacieśnić więzi. Pomimo tego, że jest siostrą Styles'a i wciąż powtarza, że ona dobrze wie, iż coś pomiędzy nami będzie. Jasne.
- To, co zwykle? - kiwam głową potwierdzająco i zajmuję mój ulubiony stolik zaraz przy oknie.
Dziewczyna chwilę później wraca z moim zamówieniem, kładzie przede mną kubek, a sama zajmuje miejsce na przeciw.
- Dziś jest impreza. Wiesz, witamy maj. - mówi radośnie, na co unoszę głowę. To wcale nie jest dziwne, biorąc pod uwagę, że zaraz będzie koniec tego miesiąca. Zaczynam się bać. - Może... Nie, nie będę prosiła, Ty po prostu musisz ze mną pójść. - wywracam oczami, lecz przystaję na propozycję Gemma'y, dobrze wiedząc, że i tak nie jestem w stanie jej przegadać.
- Wpadnę po Ciebie o dwudziestej-pierwszej. Znam adres, bo Harry mi go podał. - porusza śmiesznie brwiami, na co chichoczę. Ignoruję część, w której wspomina o swoim bracie, bo dobrze wiem, do czego dąży, a ja nie zamierzam jej tego ułatwiać.
- Dobra, to do zobaczenia. - mówię, dopijając moją czekoladę. Płacę i kieruję się do wyjścia, wprost na przystanek. Muszę biec, ponieważ widzę podjeżdżający autobus.
Wsiadam do niego w ostatniej chwili.
Siadam na pierwszym wolnym miejscu. Zaraz obok jakiejś sympatycznej starszej pani. Posyłam jej delikatny uśmiech i wkładam słuchawki do uszu.

Zapowiada się długa  noc.

10 komentarzy:

  1. Bardzo fajny wpis, jak każdy z resztą. Super sie czyta bo tekst mega wciąga. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny !
    Harry aka bohater ! ^^
    Nie mogę się doczekać tej imprezy xx
    Boże, to będzie (chyba) przykre to co wyprawia jej tata ;/
    Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział,przyjemnie się czyta.Czekam na następny rozdział.
    @awmyalien xxx.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze super rozdział!
    Świetnie dobrana muzyka, zresztą tak jak zawsze! :)
    Strasznie podoba mi się Twój styl pisania, przez to tak jakoś fajniej się czyta! :D
    No, to ciekawa jestem jak to będzie na tej imprezie. :P - AKWZ XD

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG gdybyś widziała moją minę gdy czytałam ten rozdział. Normalnie taki banan na twarzy XD Chciałabym chociaż w połowie umieć pisać tak jak ty z każdym następnym rozdziałem uwielbiam to ff jeszcze bardziej. ~ @Stolen_Dance_1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże cudowny! Harry takim bohaterem hihi <3 ciekawa jestem co on wie o ojcu Any i kim jest ta kobieta ;/ nie mogę się doczekać imprezy ;D na pewno Ana i Harry będą mieli na niej swoje 5 min co najmniej ^^ czekam na następny rozdział! ;D
      ~M.

      Usuń
  7. Jestem w końcu i tutaj. Przepraszam za zwłokę i za to, że nie komentuję każdego rozdziału, ale po prostu przez ostatnie półtora tygodnia pisałam codziennie egzaminy no i siłą rzeczy nie miałam czasu. Ale już powoli wracam.
    Czy ten Jason musi być taki natarczywy? Coś mi się zdaje, że Harry miał całkowitą rację i ten chłopak sobie po prostu tak łatwo nie odpuści. No ale bardzo dobrze, że Styles znalazł się na miejscu, bo nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło. Intryguje mnie postać Harry'ego i jeszcze tego nie rozgryzłam, w sensie czy darzę go większą sympatią czy niekoniecznie. Niby tutaj "uratował" Anę w pewnym sensie, no ale nie wiem. Zobaczymy co będzie dalej.
    Zwróciłam szczególną uwagę na podejrzane zachowanie ojca Any podczas tego bankietu. Nie wiem czy ma to jakieś większe znaczenie, ale mam nadzieję, że to nic poważnego. Wiedziałam, że Harry również się tam pojawi, po prostu takie przeczucie. I zapewne spotkają się też na tej imprezie, na którą Ana została zaproszona przez Gemmę - to po prostu przeznaczenie!
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę i czasu. Gorąco pozdrawiam x

    Tess.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle jestem w tyle :(
    Ale rozdział wspaniały <3
    Mam nadzieje, ze tata Any nie kombinuje nic glupiego ;/
    Achh, Harry jest taki kochany :D uwielbiam go <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział.
    Dziękuje ze piszesz. Masz mega talent; * *

    OdpowiedzUsuń