czwartek, 8 maja 2014

– Rozdział 7 –

od autorki: w zakładce "Bohaterowie" pojawiły się nowe twarze :) a z boku widnieje ankieta, będzie mi miło, jeżeli każdy czytelnik zaznaczy odpowiedź. Miłego czytania! xx

- MUZYKA -

Odsuwam się delikatnie od chłopaka, gdy czuję w kieszeni wibracje mojego telefonu.Wyciągam urządzenie, a kiedy zdaję sobie sprawę, że dzwoni do mnie mama, zagryzam wargę ze zdenerwowania. I co ja mam jej powiedzieć?
Odrzucam połączenie, szybko wystukując odpowiedź, w której przepraszam oraz zapewniam, że wrócę niebawem.
Nie chcę na razie się z nią konfrontować, lepiej będzie, jeżeli przeciągnę to jeszcze odrobinę dłużej. Wzdycham ciężko, unosząc głowę. Przyglądam się twarzy Harry'ego, analizując każdy jej szczegół z niezwykłą dokładnością.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz, Anastazjo? - pyta niespodziewanie, wywołując tym samym na moich policzkach rumieńce, przyłapana na gorącym uczynku.
- Dlaczego mówisz do mnie Anastazja? - odpowiadam wzruszając ramionami. Mam nadzieję, że uda mi się go odciągnąć od tamtego tematu.
- Ponieważ tak masz na imię i nie wykręcaj się, tylko odpowiedź. - mówi łagodnie, jednak surowo, nie przyjmując sprzeciwu.
- Nie sądzisz, że to dziwne? - marszczy brwi, chyba naprawdę nie rozumie. - Znam Cię dwa dni, a zachowuję się, jakby nasza znajomość trwała o wiele dłużej, nie chcę tak. Nie mam ochoty po raz kolejny zostać zraniona, a mam wrażenie, że brnąc w to tak... szybko, właśnie tak będzie. I choć powtarzam sobie, że to... że Ty... Okej, czuję się przy Tobie szczęśliwa i pełna życia, ale co z tego? Tak naprawdę Cię znam, zgodziłam się tu być, bo chcę wiedzieć o Tobie coś więcej. Ale Ty tu... Ja... Nie powinnam. Proszę, odwieź mnie do domu, Harry. - dobrze, nie rozumiem samej siebie. Kompletnie. Dlatego nie dziwi mnie to, jaką chłopak ma aktualnie minę, ale hej! Nie jestem łatwą dziewczyną, którą można tak szybko omotać wokół swojego palca. Mogę mówić i myśleć, coś innego, ale dla swojego dobra zrobię to, co kazała mi mama. Ona może mieć rację, a ja naprawdę nie chcę cierpieć, poza tym... To dzieje się zdecydowanie za szybko.
- Jak chcesz. - jego głos jest bardzo oschły, zimny. Nie dziwię mu się, naprawdę.
Kierujemy się z powrotem w stronę samochodu w kompletnej ciszy, której żadne nie chce przerywać. Powiedziałam już wiele, nawet zbyt wiele. Nie chcę jeszcze bardziej pogarszać sytuacji. W końcu i tak doszczętnie zniszczyłam atmosferę między nami. Teraz czuję, że z każdą sekundą w jego towarzystwie jest co raz gorzej.
Droga dłuży się niemiłosiernie, oddycham z ulgą, gdy wreszcie parkuje na przeciw mojego domu. Odwracam się w jego stronę, lecz on na mnie nie patrzy. Wzdycham cicho i szepczę krótkie "cześć", po czym wysiadam z auta.
Gdy tylko zatrzaskuję za sobą drzwi, odjeżdża z piskiem. Przesadziłam, ale... To nie miałoby prawa przeżyć, nie oszukujmy się.
Wchodzę do domu, gdzie od razu zostaję "zaatakowana" przez mamę.
- Nie martw się, zrobiłam to, co kazałaś. - w pewnym momencie naprawdę mam dość słuchania jej kazania na temat Harry'ego, więc przerywam w pół zdania i wbiegam po schodach na górę. Jedyne na co mam teraz ochotę to długa gorąca kąpiel, a następnie położenie się spać. Tylko to w tym momencie, może ukoić moje nerwy.

- * -

Poniedziałek. Cztery dni odkąd ostatni raz widziałam Harry'ego. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Boję się, naprawdę. Mam wrażenie, że nie uda mi się nikogo poznać i będę sama. W końcu w moim poprzednim liceum miałam tylko Lenę. Oczywiście, otaczało mnie grono znajomych, ale większość z nich była jedynie ze względu na wesołą, rezolutną blondynkę, która jasno dawała do zrozumienia, że jeżeli nie akceptujesz mnie, to ona nie akceptuje Ciebie.
- Ana. Chodź już, bo się spóźnisz. - woła mama, więc pospiesznie wychodzę z łazienki. Mam na sobie szkolny mundurek składający się z granatowej spódniczki, białej koszuli i szarego sweterku z formie kamizelki. Poprawiam kołnierzyk, przeglądając się w lustrze. Nie wyglądam źle, choć wolałabym ubrać coś swojego, jednak nie mam prawa dyskutować z założeniami mojej nowej dyrektorki. W końcu, w większości szkół tutaj obowiązuje tego typu strój. Ma to swoje dobre strony - nikt nie jest gorszy.
Gotowa schodzę na dół, do kuchni. Biorę czerwone jabłko, ignorując surowe spojrzenie mamy, gdy nie sięgam po płatki, czy tosty. Naprawdę nie przełknę nic więcej.
- Daniel, kończ śniadanie. Ana, idź już do samochodu. - instruuje kobieta, chowając kubek po kawie do zmywarki. Zastanawiam się, gdzie jest tata, jednak szybko dostaję odpowiedź, ponieważ wpada na mnie, gdy przechodzę w przedpokoju obok wejścia do salonu.
- Cześć córeczko i pa córeczko. - śmieje się, przytulając go. Pewnie znowu zaspał. Jak zwykle zakręcony i nieokiełznany.
Zakładam balerinki, biorę mój plecak, następnie zgodnie z poleceniem mamy wsiadam do samochodu zaparkowanego na podjeździe. Ciekawe, ile będę zmuszona na nich czekać.
Bogu dzięki, zjawiają się chwilę później, więc wreszcie możemy ruszać. Najpierw odwozimy Daniela, ponieważ jego szkoła znajduje się bliżej.
Kiedy znajdujemy się pod budynkiem mojego liceum, czuję nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Jestem zdenerwowana. Nie mam ochoty wysiadać z samochodu, jednak wiem, że muszę. Żegnam się z mamą, wysłuchując jeszcze kilku słów otuchy.
Kiedy zamykam drzwi, ona odjeżdża, a ja zostaję całkowicie sama, nie gotowa na pożarcie przez czekające tu na mnie lwy.

Biorę głęboki oddech, przekraczając próg budynku. Otaczają mnie nieznani ludzie, na nieznanym mi terenie. To nie jest przyjemne.
Napotykam nieprzychylne spojrzenia, niektóre z nich wydają się dziwnie znajome. Wtedy zdaję sobie sprawę, że widziałam te dziewczyny wtedy w kawiarni, one mnie zaatakowały. No to pięknie! Gorzej chyba być nie może, naprawdę.
Robię krok do przodu, od razu tego żałując. Czuję na całym ciele mokrą ciecz, która klei się do mojego ciała razem z ubraniami. Jeżeli myślę, że ten dzień nie może być jeszcze straszniejszy, to bardzo się mylę.
Unoszę głowę w górę, napotykając niebieskie oczy, należące do wyższego ode mnie o głowę blondyna.
- Przepraszam Cię! - mówi głośno, zrzucając plecak z ramion. Wygrzebuje z jednej kieszonki paczkę chusteczek, które mi podaje, a sam także zaczyna czyścić moje ubrania.
Zatrzymuję jego drżące ręce, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Spokojnie, nic się nie stało. - rzucam łagodnie, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu łazienki. Gdy ją zauważam, chcę od razu się do niej skierować, ale zatrzymuje mnie czyjaś dłoń na moim nadgarstku. Odwracam głowę. Moim oczom ukazuje się uśmiechnięta rudowłosa dziewczyna.
- Jestem Ronnie, a to Luke. - mówi, wyciągając w moją stronę jasną dłoń. Niepewnie odwzajemniam uścisk.
- Ana. - odpowiadam cicho, marszcząc czoło.
- No co? Mam coś na twarzy? - śmieje się Ronnie, na co od razu się rozluźniam. Czyżbym znalazła już nowych przyjaciół? - Co masz pierwsze? - pyta mnie, przywołując do porządku chłopaka obok. Zerkam na kartkę, na której spisano mi cały plan zajęć.
- Angielski. - odpowiadam wzruszając ramionami. Głupi nawyk.
- To tak, jak ja. Luke ma biologię, więc żegnamy się już z tym panem. - mówi szybko, bardzo szybko, ale o dziwo rozumiem wszystko. Macha chłopakowi, ciągnąc mnie w kierunku odpowiedniej sali lekcyjnej. W porównaniu do mojego liceum w Polsce to jest ogromna szkoła, zapewne gdyby nie rudowłosa dawno bym się tu zgubiła.
- Zawsze siedzę z tyłu, mam nadzieję, że Ty też preferujesz to miejsce. - kiwam głową potwierdzająco, więc wraz z uśmiechniętą Ronnie zajmujemy ostatnią ławkę.
Obserwujemy resztę uczniów, którzy wchodzą do klasy. Dziewczyna opowiada mi coś o każdym z nich. Najbardziej przykuwa moją uwagę jeden ciemnowłosy z niebieskimi oczami.
- Kto to? - szturcham delikatnie dziewczynę w bok, przykuwając tym samym jej uwagę.
- On? - potwierdzam skinieniem głowy.- To Jason Carter. Ale lepiej trzymaj się od niego z daleka. Nie należy do dobrych ludzi. Mówię poważnie, nie patrz tak na niego Ana. - poucza mnie, więc odwracam wzrok.
Jednak nie potrafię się powstrzymać i co jakiś czas zerkam w jego stronę, kilka razy łapiąc z nim kontakt wzrokowy. 
- Widzę to. - właśnie wtedy słyszę Ronnie, więc od razu się odwracam, ignorując rumieńce na moich policzkach, spowodowane jego uśmiechem.
Gdy lekcja dobiega końca, pakuję swoje rzeczy do plecaka i podnoszę się z miejsca, nie zwracając uwagi na to, co mnie otacza, przez co wpadam na kogoś.
- Przepraszam! - rzucam pospiesznie, powoli unosząc głowę do góry. Napotykam roześmiane niebieskie oczy, które sprawiają, że moje nogi stają się, jak z waty.
- Nic się nie stało. - odpowiada, pomagając mi utrzymać równowagę. Jego dotyk przyprawia mnie o dreszcze, jednak nie bardziej niż dłoń Harry'ego... Chwilka, Ana! Uspokój się. Styles dla Ciebie nie istnieje i koniec.
- Idziesz? - gdy chcę coś do niego powiedzieć, przerywa mi głos Ronnie, która "w porę" wyczuła moment by sobie o mnie przypomnieć.
- Tak. - posyłam chłopakowi delikatny uśmiech i wymijam go, kierując się w stronę rudowłosej. Nim jednak udaje mi się przejść, chwyta mnie za ramię, nachylając się do mojego ucha, tak blisko, że czuję jego oddech na skórze.
- Jason. - szepcze, na co zagryzam wargę, czując zdenerwowanie. Chcę odpowiedzieć, ale głos grzęźnie mi w gardle, poza tym chłopak zdąża odejść, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Jak to możliwe, że jestem tu dopiero tydzień, a przeżywam więcej niż przez szesnaście lat mojego życia w Polsce? Nie wiem. I co raz mniej mi się to podoba, szczególnie, gdy spoglądam na miny otaczających mnie osób.
Ten chłopak, chyba naprawdę zwiastuje kłopoty.
No to serdeczne gratulacje dla Ciebie, Ana. Zobacz, co właśnie na siebie ściągasz.

Wspaniale, naprawdę, wspaniale. Ciekawe, co będzie dalej.

czytasz? skomentuj – to daje naprawdę ogromną motywację!

11 komentarzy:

  1. Jejku! Jak ja Ci zazdroszczę takiego talentu! Jesteś wielka! Nie wiem jak Ty to robisz, że każdy kolejny rozdział jest jeszcze bardziej wciągający <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny jak zawsze ;* Jestem ciekawa jak się dalej potoczą losy Any, oby Harry niebawem wrócił! ;D Jason coś mi nie pasuje, jest podejrzany mam nadzieję, że nie wciągnie Any w kłopoty ;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! ;D
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurdee noo, szkoda mi Harrego ale w sumie to trochę rozumiem Ane, nie chce znów cierpieć.
    Jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów <3
    Rozdział genialny <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju ♥ Czemu mi to robisz ? Czemu ? JAK MOŻNA TAK PERFEKCYJNIE PISAĆ?! Sama się jeszcze nad tym zastanawiam,mimo to rozdział jest jakiś taki smutniejszy...
    Może to dlatego ,że spodziewałam się zupełnie czego innego. Myślałam ,że Ana sprzeciwi matce i będzie z Harry'm mimo wszystko, ale już na początku pisałaś, że nie będzie to wcale takie proste.
    Nie pozostaje mi nic jak tylko życzyć Ci weny ,czekam z niecierpliwością na następny rozdział ~ @Stolen_Dance_1

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak i Ana, również miałam wątpliwości do takiego szybkiego obrotu spraw, dwa dni to całkiem mało.
    Bardzo zaskoczyła mnie reakcja Styles'a, to trochę nie w jego stylu, znowu łapię się na porównywaniu postaci z jego rzeczywistym obrazem, wiem, ale po prostu nie wyobrażam sobie naszego potulnego Harry'ego wkurzonego przez taki obrót spraw.
    Ciekawi mnie jak potoczą się sprawy w szkole, fanki, które widziały Anę z ich idolem mogą być zabójcze.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam, czytam i rozgryźć Cię nie mogę. Masz dobry styl pisania, dość lekki i przyjemny, jednak przebieg historii wydaje mi się nieco oklepany. Mam nadzieję, że wyprowadzisz mnie z tego błędu już wkrótce. - O.

    OdpowiedzUsuń
  8. sietne jest to opowiadanie i ciekawa fabuła, ale musze powiedzieć, że nie rozumiem dlaczego ona wróci do Polski,, to jest bez sensu

    OdpowiedzUsuń
  9. Historia która nie ma prawa mieć szczęśliwego zakończenia. O losach Lily i Justina dowiesz się na odpowiadaniu http://never-go-away.blogspot.com + nowy rozdział 12 :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z boku istnieje strona pt "SPAM", będę bardzo wdzięczna, jeżeli to tam będziesz zamieszczać tego typu rzeczy. :)

      Usuń