czwartek, 10 lipca 2014

– Rozdział 27 –


Zamieram.
On właśnie to mówi. Moje marzenie się spełnia. Uśmiecham się. Patrzę w jego intensywnie zielone oczy i już wiem, że nie potrzebuję niczego więcej, jak jego obecności.
Harry widząc moją reakcję, wykorzystuje moment i przyciąga mnie do siebie, zbliża swoje usta do moich, po czym wreszcie łączy je w czułym pocałunku.
Kiedy odsuwamy się od siebie, rumienię się.
Potem docierają do mnie krzyki zza drzwi. Gdy chcę je otworzyć, chłopak powstrzymuje moją dłoń. Spoglądam na niego, marszcząc brwi.
- Nie chcę, aby nam przeszkodziła, nie tym razem. - jestem szczęśliwa. Zresztą, to mało powiedziane. Wydaje mi się, że jestem "3 metry nad niebem". 
Milczę, oddychając spokojnie, kiedy Harry dotyka delikatnie mojego policzka. Teraz czuję, jak brakuje mi jego dotyku.
Moja skóra mrowi w miejscach, w  których przejeżdża palcami.
- Dlaczego wtedy się rozłączyłeś? - pytam wreszcie, przechylając głowę w bok.
- Bo chciałem powiedzieć to osobiście. - odpowiada, a moje serce robi fikołka. Ale dociera do mnie smutna rzeczywistość, która ani trochę mi się nie podoba.
- Ale jesteś z nią. - szepczę, robiąc krok w tył. 
- To nie wybrałem. - mówi, wzdychając ciężko. - Nie mam prawa głosu.
- Bo nie próbujesz. Pokazałeś mi to w Anglii. - rzucam oskarżycielskim tonem, nie chcę, aby brzmiało to tak ostro, lecz mimo wszystko to mnie zraniło, bardzo.
- Ana... Ty nie rozumiesz. Ona ma z nimi umowę. Jeszcze przez pół roku ma się przy mnie pokazywać. - tłumaczy, na co kręcę głową.
- To chore. - komentuję, krzywiąc się.
- Wiem. Próbowałem z nimi rozmawiać, ale oni uważają, że Victoria jest najlepsza. - siada na jednym z krzeseł, a mnie sadza na swoich kolanach. 
Modlę się, aby tylko nie wyczuł mojego przyspieszonego bicia serca.
- W sumie, ja jestem zwykłą dziewczyną, nie wyglądam, jak ona
- Żartujesz? - aż podskakuję przez gwałtowność ruchów Harry'ego. - Jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką mogłem spotkać. Kocham Cię, Anastazjo. A skoro tak jest, to znaczy, że jesteś wyjątkowa. Bo jesteś, skarbie. Za każdym razem, kiedy pozwalałem Ci odejść... Nienawidziłem siebie, co raz bardziej. Kiedy dzwoniłaś i wyznałaś mi, co czujesz, chciałem przyjechać od razu, ale nie mogłem. Pomyślałem, że ten koncert to będzie dobry pomysł, no bo w końcu... Mogę publiczne pokazać innym na kim tak naprawdę mi zależy. Oni to widzieli, widzieli te emocje pomiędzy nami, kiedy śpiewałem. Czuli to, bo... Tego nie dało się przeoczyć. - uśmiecham się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Po koncercie podeszła do mnie jakaś dziewczyna, która, kiedy tu przyszłyśmy mierzyła mnie spojrzeniem wraz z koleżankami. Pewnie mnie rozpoznały. Ale powiedziała mi, że po tym, co zobaczyła... Ona nas shippuje, tak, jak reszta tej grupki. To było urocze słuchać tego, co mówiła. Chciałam, aby to była prawda. O tej miłości. - mówię, bawiąc się kołnierzem jego koszulki.
-I jest. Nasza miłość zwycięża wszystko, prawda? - czuję, jak się śmieje, poprzez wibracje torsu. Dołączam do niego.
Wracamy jednak do rzeczywistości, gdy ktoś zaczyna dobijać się do drzwi. Nie odpuszcza, dlatego Harry z ciężkim westchnięciem wstaje i kieruje się, aby je otworzyć.
Tuż za nimi stoi jakiś rozzłoszczony facet. Mierzy Styles'a spojrzeniem, a potem przenosi je na mnie. Domyślam się, że to ktoś, kogo zna.
Nie mylę się.
- Zwariowałeś! Victoria przychodzi do mnie i mówi, że jeżeli nie będziesz  się  z nią pokazywał przez następne 6 miesięcy, to powie wszystko światu w jakimś wywiadzie. - krzyczy, wręcz kipi ze złości. - Zostaw ją, jest nikim. Masz przed sobą karierę, ona ją niszczy, naprawdę nie potrafisz tego zrozumieć Harry? - dodaje, a mnie robi się przykro.
Zdaję sobie sprawę, że on ma po części rację. Dzięki Victorii się nie ośmieszy. Przecież... Ja jestem tylko Anastazją, nikim więcej.
- Daj spokój. Daj mi się pożegnać. - warczy zirytowany Harry, zatrzaskując mężczyźnie drzwi przed nosem. Pospiesznie je zaklucza i ignoruje wrzaski, które dochodzą zza nich.
Podchodzi do mnie, obejmuje w talii, po czym przyciąga do siebie.
- Poczekasz na mnie te pół roku? - pyta, spoglądając w moje oczy.
- O ile Ty poczekasz na mnie. - odpowiadam.
Uśmiecha się lekko, składając na moich ustach pocałunek. Ten jest bardziej namiętny. Czuć w nim desperację obojga ludzi, którzy bardzo chcą być razem, lecz zawsze ktoś lub coś staje im do tego na drodze.
To przezwyciężanie przeciwności losu.
Ale czy te sześć miesięcy będzie dobre?
To będzie test dla Nas. Mam nadzieję, że zdamy go pomyślnie, bo nie chcę kolejny raz go tracić. 
Wiem, że jeżeli znów odejdzie, nigdy nie wróci.
Dokona wyboru - ja, czy kariera, a ja dokonam innego - Harry, czy spokojne życie.
Dobrze wiem, co wybiorę, ale mam pewne obawy, co do Styles'a.

Obym nie miała, co do nich racji.

8 komentarzy:

  1. O Boziu <3 Harry nie może jej ponownie zranić! To by było zbyt okrutne!
    Kocha ja a ona Kocha jego!
    Nie powinien tak ulegać jakiemuś menadżerowi.. ;c
    A rozdział ogólnie cudowny *.*
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co z tego, że Victoria wszystkim powie? Umowy się przecież zrywa. Kogo to obchodzi, co zrobi ta dziunia? Harry powinien posłać ją do diabła i ogłosić całemu światu, że kocha Anę. No ale żeby nie było, cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili. Czekam na kolejny rozdział, kochana. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu chryste! jak Vic by powiedziała w wywiadziie to i lepiej, haha ! Zrób kolejny rozdział 6 msc później bo nie wytrzymam!! :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah w sumie to fajnie by było gdyby Victoria powiedziała w wywiadzie prawdę ;D ( nie nic xd )
    Rozdział świetny ! Mam nadzieję, żze te 6 miesięcy przejdą bez żadnych komplikacji xx@lovju69

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie. Oby nie miała racji i oby Harry po tych 6 miesiącach wrócił bo jak nie... To ja go znajdę i skopię mu dupę aż zapomni jak się nazywa o!
    Idę czytać 28 :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. NO I NIECH PINDA JEDNA POWIE, ZTYLKO ONA NA TYM UCIERPI

    OdpowiedzUsuń