Leżę w łóżku od wczoraj. Nie wychodzę z pokoju, nie chcąc narażać się na zbędne dyskusje. Choć moja mama próbuje do mnie dotrzeć, ja nie potrafię się otworzyć.
Wpatruję się tępo w sufit, gdy rozbrzmiewa dźwięk mojej komórki. Niechętnie sięgam po nią. SMS od Leny. Odblokowuje ekran i klikam w wiadomości.
Od: Lena
Misiu, będę za godzinkę, mam super newsy!
Tak, ja też, nawet nie wiesz, jakich niespodziewanych. Zabawnie, jak życie może się potoczyć.
Do: Lena
Czekam.
Odpisuję niespiesznie. Kładę telefon na szafkę i wracam do poprzedniej czynności, czyli nie robienia niczego, oprócz katowania się myślami o odrzuceniu przez Harry'ego. Dlaczego milczy, dlaczego nie może nic powiedzieć? Wolę sto razy bardziej usłyszeć to z jego ust, niż po prostu domyślać się wszystkiego sama. Nie zauważam ile mija czasu, ale stwierdzam, że ponad godzina, ponieważ w progu pojawia się moja przyjaciółka.
Mierzy mnie uważnym spojrzeniem, zamykając za sobą drzwi. Siada na skraju łóżka, wyraźnie zastanawia się, co może powiedzieć. Nie odzywam się, spokojnie czekam na jej ruch.
- Ana... Co się stało? - pyta cicho, dotykając mojej dłoni. Uśmiecham się lekko, właściwie próbuję unieść kąciki ust nieco wyżej. Wychodzi mi to bardzo nieudolnie.
- Ty pierwsza opowiadaj. - proszę błagalnym tonem przyjaciółkę. Potakuje.
Rozsiada się wygodnie obok mnie, opierając o poduszkę. Uprzednio wyjmuje z plecaka paczkę chrupek, pojemnik lodów waniliowych i jogurtowych oraz dwie pepsi. Ona wie, jak sprawić mi radość, nawet mimo tego, co się dzieje.
Konsumujemy to w ciszy, którą wreszcie przerywa.
- Dobra, słuchaj, bo no, nie uwierzysz. - zaczyna, przerywając jedzenie. - Dostałam dzisiaj e-mail. No i po prostu nie uwierzysz od kogo był! - marszczę brwi, spoglądając na nią pytająco. Robi teatralną pauzę, przez którą zaczynam się irytować.
- Mów wreszcie! - jęczę, wzdychając ciężko.
- Okej, była od Harry'ego. W grudniu tego roku, będą mieli koncert w naszym kraju! - piszczy ze szczęścia, skacze po łóżku,wykonuje swój dziwny taniec, a ja zalewam się łzami.
Gdy to widzi, momentalnie zamiera.
- To o tym chciałaś mi powiedzieć, on znowu coś zepsuł, prawda? - biorę głęboki oddech. Teraz moja kolej na zwierzenia.
- No więc, był u mnie w szpitalu. - Lena potakuje, pewnie o tym wie. - Ale wyjechał nim odzyskałam głos i zdołałam mu powiedzieć, co czuję. Wrócił do niej, do tej swojej Victorii. - mówię dalej, a głos mi się łamie. - Ale nie to jest najgorsze. Wczoraj przyszedł do mnie Kajetan, kiedy poszłam po wazon na różę, on do kogoś zadzwonił. Podsłuchałam przez uchylone drzwi i... On rozmawiał z Victorią! - gestykuluję żywo rękami, gdy tłumaczę zszokowanej dziewczynie dalszy rozwój sytuacji. - No i połączyłam się z Harry'm, specjalnie mówiłam po angielsku, aby zrozumiał, Kajetan złapał haczyk. Mówił do mnie też w tym języki i nie rozłączył się z Vic. Oni mieli plan, chcieli rozdzielić mnie i Harry'ego. On to wszystko słyszał. Zaczęliśmy rozmawiać, a ja na koniec... Powiedziałam mu... Powiedziałam mu, że go kocham. - urywam. Chowam twarz w dłoniach, gdy świadomość tego okropnego czynu przedziera się z powrotem do moich myśli, przyprawiając mnie kolejną dawkę cierpienia, którego nie potrafię się wyzbyć.
Lena wpatruje się we mnie z szeroko otwartą buzią. Sama chyba nie wierzy w to, co słyszy. Moja reakcja pewnie byłaby taka sama, albo jeszcze gorsza.
- Wiesz, pewna starsza kobieta przegrała z czasem. Poprosiła mnie, abym ja nie popełniła tego samego błędu, który ona. Miałam zrobić wszystko, aby on wiedział. Wiem, że nie wierzysz w to wszystko tak, jak ja. Ale wydaje mi się, że ona odegrała rolę mojego anioła stróża, bo kiedy spadaliśmy trzymała moją dłoń, powtarzając, że mam się nie bać, bo będzie dobrze. Do tego, włożyła do mojej dłoni swój wisiorek. - wyciągam z szufladki przedmiot i podaję dziewczynie. Ogląda go dokładnie z każdej strony. Marszczy czoło, wpatrując się w inicjały na tylnej części.
- Wiesz, to śmieszne, ale tutaj jest A.M i H.S, to zbieg okoliczności, prawda? - spoglądam na nią zdziwiona, nie zauważyłam tego.
Biorę do ręki zawieszkę. Rzeczywiście znajdują się tam takie inicjały, jest tam także wygrawerowany niewielki napis "forever".
- To... co najmniej dziwne. Bo ona miała na nazwisko Gnieździńska. Przynajmniej tak się przedstawiła. - Lena wygląda, jakby intensywnie myślała, ale olśniewa ją.
- Podala Ci nazwisko po mężu, bo go miała prawda? - kiwam głową, to logiczne. - A przecież wtedy była panną na wydaniu, nazwisko panieńskie.
- Jesteś genialna. To znaczy, że może właśnie tak ma być? Może prawdziwa miłość nie ma prawa bytu?Albo to nie jest taka miłość o jakiej pisze się piosenki. - stwierdzam, krzyżując ręce na piersi.
Chcę, by to wrócił. Chcę, by był mój. Ale to nic nie zmienia.
- Ana? - słyszę głos mojej mamy. Przepraszam na chwilę Lenę i wychodzę z pokoju, kierując się za jej głosem.
- Tak? - pytam, stając tuż obok kobiety. Odwraca się do mnie przodem, wydaje się być... szczęśliwsza? Chyba tak.
- Coś się stało? - zadaje kolejne pytanie, na które jeszcze przez dłuższą chwilę nie otrzymuję odpowiedzi. Niecierpliwię się.
- Co byś zrobiła, gdybyś dostała drugą szansę? - patrzy na mnie, a oczy jej błyszczą.
- Nie rozumiem.
- Drugą szansę na starą miłość. - tłumaczy.
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, po czym pewnie mówię:
- Wykorzystałabym ją. - uśmiecha się.
Ona naprawdę wydaje się być o wiele szczęśliwsza. Mam wrażenie, że to może wpłynąć na Nas wszystkich. W końcu wspomina o starej miłości.
Czy chodzi jej o tatę?
Właściwie, chcę, aby tak było. Chcę, aby chociaż ona była szczęśliwa. No i oczywiście chcę, aby moja rodzina z powrotem była razem.
Mam nadzieję, a mając ją - mam wszystko.
Wracam do pokoju, gdzie na moim łóżku leży Lena. Siadam obok niej.
- Przeżyłam coś dziwnego. - zaczynam cicho, marszcząc czoło.
- Co? - pyta, podpierając się na ramionach.
- Chyba właśnie dostałam szansę od losu. - wyjaśniam, patrząc przed siebie na fotografię przedstawiającą mnie i mojego tatę.
Lena zauważa to, jednak nie komentuje tego. Po prostu milczy, uśmiechając się głupio.
Jeju rozdział jest cudowny. Ja chcę już teraz kolejny now!
OdpowiedzUsuńjezu, już myslałam, że Harry przyjechał jak ją mama zawołała, ugh -.-
OdpowiedzUsuńMydlalam ze hazz wrócił ze jarał się jak powiedziała KOCHAM CIE. Ale..
OdpowiedzUsuńJejju po tym Kajetanie się tego nie spodziewalam...
Świetny rozdział
Dzięki! ;*
Myślałam *
UsuńGłupi, głupi, głupi i jeszcze raz głupi Harry!! No co za baran! Chyba włosy pasują do niego idealnie bo jest baranem!!
OdpowiedzUsuńCzy rodzice Anastazji zejdą się? A może jej mama nie miała myśli siebie i jej taty? Może miała na myśli kogoś całkiem innego? Hmmmm ciekawe.
Czekam na kolejny rozdział :-)
Pozdrawiam ;*
Nie wierzę, że to wszystko tak się potoczyło...
OdpowiedzUsuńdo 16-17 rozdziału czytałam tego bloga z niepohamowaną radością i bananem na ryju, teraz niestety zastąpił go smutek i łzy + pogoda dopasowała się do nastroju...
Błagam Cię niech to skończy się happy endem.
~M.
Ten wisiorek >>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! <3
@lovju69
Cieszę się, że przynajmniej w tym rozdziale Harry nie działa mi na nerwy. I cieszę się, że jest jakaś szansa dla rodziców Any, oby się zeszli.
OdpowiedzUsuń