wtorek, 8 lipca 2014

– Rozdział 23 –


- Ana! Co się dzieje! - dobiega do mnie mama, a ja pokazuję jej czasopismo. Marszczy czoło, lecz po chwili rozumie.
- Przykro mi. - szepcze, przyciągając mnie do siebie w ciasnym, matczynym uścisku. To kojące, choć na chwilę.
Nie wierzę w to, że  nadzieja jest moją siłą, bo właśnie tracę wszystko, co mam. Nie chcę już kochać, nie jego. To zbyt trudne. 
Za każdym razem, gdy czuję, jak się do niego zbliżam, następuje coś, przez co cofam się o jeszcze dłuższy dystans.
Jego decyzja. Oficjalnie.
Kręcę głową, odsuwając się od kobiety. Zbieram rzeczy z ziemi i ruszam bez słowa w stronę klatki schodowej. Nie rozumiem Harry'ego. 
Przyjeżdża do mnie, gdy leżę w szpitalu, karmi złudzeniami, a potem wraca do niej. To chore i naprawdę mam już dość tego cholernego błądzenia.
- Hej, Ana. - otwieram usta w zdziwieniu, napotykając Kajetana z różą w dłoni. Szok zamienia się w uśmiech. Może robię źle, a może jednak robię dobrze. Nie wiem, w każdym bądź razie bez wahania rzucam mu się na szyję, uprzednio odkładając torby na ziemię.
Jeżeli Harry zaczął od nowa, beze mnie, ja także mogę to zrobić. Ruszę do przodu, nie potrzebuję go do tego. 
- Tak się cieszę, że jesteś. - mruczę do jego ucha, gdy jego ręce zacieśniają się na mojej talii. Brakuje mi czyjejś bliskości. I nawet, jeśli dotyk Kajetana jest bardziej szorstki, to nie zwracam na to uwagi, ponieważ po prostu potrzebuję kogoś obok mnie w tych trudnych chwilach, a wiem, że miłość do Kajetana wciąż istnieje. W końcu tak długo byliśmy razem. Możemy odbudować to na nowo, mogę odbudować na nowo siebie. Dam radę.
- Wejdź. - wskazuję dłonią na drzwi, przez które właśnie przechodzi moja mama. Rzuca mi smutne spojrzenie. Wiem, że robię źle, bo chcę wykorzystać chłopaka do zapomnienia o innym, lecz wiem, iż nasze relacje ulegną zmianie i po prostu wrócą do tego, co było, dlatego nie odczuwam wyrzutów sumienia. Pokocham go. Na pewno. 

Wchodzimy do środka. Zostawiam torbę z zakupami w kuchni, a wraz z Kajetanem kierujemy się do mojego pokoju.
Siadamy na łóżku. Podciągam nogi do kolan, kiedy przypominam sobie o róży. Przepraszam go na chwilę i biegnę do kuchni.
Gdy wracam zatrzymuję się na chwilę przy uchylonych drzwiach, słyszę dziwną rozmowę. Chłopak ścisza swój głos, lecz mogę usłyszeć strzępki zdań, które dają mi wiele do myślenia.
- Plan działa, jest tak zdesperowana, że rzuciła się na mnie. Spokojnie, nie będzie już mieszała w życiu Harry'ego, Vic. Mówię Ci, ona będzie jadła mi z ręki. Tak, a jak Harry? Żartujesz? Cały czas o niej nawija? Nie rozumiem go, przecież ona nic takiego w sobie nie ma. - śmieje się, co jednak szybko tłumi, zapewne dłonią. - Ale to z tym oficjalnym potwierdzeniem było świetne, mam nadzieję, że Styles się nie wkurzył, co ja gadam. Pewnie jest wściekły! - nie wytrzymuję.
Wchodzę do środka. Uprzednio wybierając numer Harry'ego. Gdy odbiera, szepczę jedynie, aby się nie rozłączał i słuchał.
Specjalnie mówię po angielsku.
- I jak? Wasz plan się udał? - warczę z irytacją, mierząc chłopaka wzrokiem. Na szczęście nie odkłada słuchawki. Sam się wkopuje, kiedy mówi do niej po imieniu, aby czekała.
- Ana, daj spokój. To dla Twojego dobra.
- A nie dla Twojego zarobku? Ile Ci płaci, co? Rozdzieliliście nas. Jak mogliście? - robię krok w jego stronę. Cofa się. Czyżby się bał?
- Ana... Daj spokój. - powtarza po raz kolejny. - Victoria ma rację, dla Harry'ego będzie lepiej, jeżeli będzie z nią. Nie nadajesz się na jego dziewczynę. Jesteś za słaba. Nie poradziłabyś sobie z jego życiem. - tłumaczy. Niechętnie muszę się z nim zgodzić w tej kwestii, lecz to nie zmienia faktu, że nie powinien tego robić. Powinien pozwolić nam  zaryzykować i poczekać, co się  stanie. 
Gdyby nie wyszło, przynajmniej wiedzielibyśmy na czym stoimy, a tak, to kręcimy się w błędnym kole. Czekamy tylko na kolejną przeciwność losu, która zrobi nam na przekór.
Ignoruję go  i przykładam słuchawkę do ucha.
- Słyszałeś? - pytam osobę po drugiej stronie. Słyszę jego miarowy oddech, co bardzo mnie uspokaja.
- Tak. - odpowiada. Zagryzam wargę, czekając na to, co powie. 
Mija chwila, po której wreszcie zaczyna mówić.
- Anastazjo, przestań. - co? Nie rozumiem. - Próbujesz teraz zrobić z Victorii kogoś kim nie jest, kosztem tego chłopaka. Odpuść. Jestem z nią, nie z Tobą. Musisz się z tym pogodzić. - nie wierzę w to, co słyszę.
- Czy Ty wiesz, co mówisz Harry? - pytam, jakbym się przesłyszała.
- Nie wiem, Ana... - pęka. - Z jednej strony jest kariera i oczekiwania, z drugiej jesteś Ty i zwykły ja, bez żadnej presji. Nie mam pojęcia, co zrobić. Jestem zagubiony, a nic mi tego nie ułatwia. Chcę powiedzieć Ci tak wiele, lecz nie mogę, bo coś mnie blokuję. Boję się mówić głośno uczuciach, bo każda strona przyjmie je inaczej.
Nie mogę być szczęśliwy, jeżeli ludzie wokół, wciąż będą podkładać mi kłody pod nogi, a robią to zawsze, kiedy jestem z Tobą. Victoria wszystkim pasuje...
- A Tobie? - przerywam mu, chcąc usłyszeć prawdę.
- Przeszkadza mi to, że nie jest Tobą. - odpowiada,  a ja zamiast poczuć się lepiej, upadam jeszcze niżej. Ta rozmowa zamienia się w coś, czego nigdy bym nie mogła się spodziewać, postanawiam przejąć pałeczkę. - Wiesz Harry, gdy spadałam  w mojej głowie na pierwszym miejscu byłeś TY. Zdałam sobie sprawę, że mam tak wiele do naprawienia, że muszę powiedzieć Ci wszystko, co czuję, bo bez tego nie mogę po prostu umrzeć. Ty musisz wiedzieć. Kocham Cię, Harry. - wtedy połączenie zostaje przerwane.
Marszczę czoło. Wybieram numer ponownie, ale zostaję odrzucona. 
Już wiem, że to koniec.
Z zamazanym obrazem obracam się przodem do Kajetana, gdy przypominam sobie o jego obecności. Mierzę go spojrzeniem, choć tak naprawdę widzę jedynie zarys jego sylwetki.
Postanawiam pozwolić spłynąć moim łzom. Jeszcze nigdy tyle nie płakałam. 
- Wyjdź. - żądam, wskazując dłonią na drzwi.
Chłopak chce coś powiedzieć, jednak zamyka usta. Mija mnie i wreszcie wychodzi. Zostaję sama, kolejny raz, lecz tym razem naprawdę tego chcę.
Padam na łóżku, chowam twarz w poduszce.
Krzyczę w nią, błagając Boga, aby ten koszmar wreszcie dobiegł końca. Naprawdę chcę zapomnieć. Żałuję, że po wypadku nie dopadła mnie amnezja. Nieodwracalna.
Wtedy nic by nie istniało, budowałabym wszystko na nowo, a nie babrała się ciągle w tym samym gównie, które nie wnosi nic nowego w moje życie, a wręcz przeciwnie, codziennie daje mi nowego kopa, który ściąga mnie jeszcze niżej.
I choć wydaje się, że nie mogę upaść niżej, mogę. Mogę być 100 metrów pod ziemią i każdego dnia spadać jeszcze niżej, aż wreszcie dotrzeć na samo dno, do której nie brakuje mi wiele.

Wolę cierpieć z braku niepamięci, niż cierpieć, przez wspomnienia.

8 komentarzy:

  1. Co kurwa ? Ale...jak ? Boże Harry po chuj jej obiecałeś to wszystko w szpitalu, a teraz z tego się wykręcasz ? Matko, Ane potraktowali jak nic nie warte gówno.
    Rozdział świetny <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  2. Ughtt. Ryczę jak głupia.. Jak on mógł ?!!! Jak ?!! Grrrrr. Zabiję, zabiję, zabiję...
    Rozdział jest wprost boski, ale nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń. Z niecierpliwością czekam na następny :)
    @LenneSwag

    OdpowiedzUsuń
  3. ugh to okropne, czo ten harry odwala

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty tak serio? Jak on mógł?! ugh ;( miała być Hana forever :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Ana :( Za co biedaczka tak cierpi? I Harry. Król kretynów! Boże chciałabym aby Ana znalazła sobie kogoś i była z tym kimś szczęśliwa. I żeby to nie był ani Harry ani Kajetan. Może mówię źle, ale to by chyba było dla niej najlepsze.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Owwww! Az mi sie plakac zechciało... Mam nadzieje, że Ana sobie kogoś znajdzie, a Harry i Kajetan zgina smiercia naturalna. To jest pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry chyba faktycznie nie ma mózgu. Nie rozumiem, ja mógł zaprzeczać temu, co usłyszał. Przecież to wszystko było ustawione, a on dalej nie widzi w tym nic złego. Nawet specjalnie nie przejął się tym, że Ana powiedziała, że go kocha. Harry coraz bardziej ginie w moich oczach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Owwww! Az mi sie plakac zechciało... Mam nadzieje, że Ana sobie kogoś znajdzie, a Harry i Kajetan zgina smiercia naturalna. To jest pomysł!

    OdpowiedzUsuń