piątek, 4 lipca 2014

– Rozdział 20 –


Wsiadamy do samolotu po godzinnym opóźnieniu z powodu pogody. Wciąż niebo nie wygląda za dobrze, lecz stewardessy i piloci zapewniają, że wszystko jest w porządku, no cóż, muszę uwierzyć im na słowo. Od chwili spotkania w restauracji pani Gnieździńska uspokaja się co raz bardziej.
Nawet zaczyna się trochę uśmiechać.
- Myśli pani, że on naprawdę po mnie wróci? - pytam, aby nawiązać dalszą rozmowę.
- Tak, zobaczysz. - mówi z pewnością w głosie, zapinając pas. Ja robię to samo. - Nie słuchaj mediów, oni zawsze coś wymyślą, aniołku. Skąd wiesz, że ta Victoria nie jest wymaganiem menagera? Przecież mówił Ci o tym, że chcieli go do tego zmusić, ale pojawiłaś się Ty, tak? On Cię kocha, Ano. Daj mu chwilę, a wszystko się poukłada. Czas, tego potrzebujecie. - dodaje, patrząc na mnie.
- Właśnie, czas. Mój największy wróg w ostatnim czasie. - tłumaczę, spuszczając głowę.
Kiedy wzbijamy się w powietrze, towarzyszy mi niepokojące uczucie w żołądku, jakby miało stać się coś złego. Mam nadzieję, że tak nie będzie.
Na razie jest spokojnie, po prostu lecimy, a niebo wokół nas ciemnieje, co już nie wydaje się takie dobre.
- Prosimy o zapięcie pasów, prosimy obudzić każdego, mamy pewne problemy, ale proszę zachować spokój. - informuje stewardessa.
Zamieram. Cholera, to nie może... Nie możemy spaść. Ja nie mogę umrzeć.
- Anastazjo, nie bój się. Nic złego się nie stanie. - starsza pani kładzie swoją dłoń na mojej, dodając mi tym gestem choć odrobinę otuchy, która bardzo szybko znika pod wpływem gwałtownych ruchów samolotu. 
- Nie chcę się bać, lecz to jest silniejsze. - mówię cicho, biorąc głęboki oddech.
- Wiem, ale zaufaj mi. - powtarza kobieta, a ja potakuję. Próbuję przekonać samą siebie, że wszystko będzie w porządku. Z kiepskim skutkiem.
Słyszę pierwszy grzmot. 
Po chwili następuje drugi.
Kiedy po raz trzeci niebo rozbłyska, zaciskam mocno palce na siedzeniu. 
Spadamy.
Czuję to.
Dziwne uczucie, jakby wszystko wewnątrz mnie chciało wyjść przez moje gardło. 
Ściskam fotel mocniej, nie wiem, dlaczego to robię, pewnie liczę, że to pomoże podczas zderzenia.
Wszyscy milczą, czekając na najgorsze. Każdy modli się we własnym zakresie, ja jedynie proszę Boga o ostatnią  szansę, w której dam radę naprawić błąd. 
Gdy przed oczami mam widmo śmierci, zaczynam patrzeć na wszystko inaczej. Przede wszystkim pragnę odbudować to, co mamy, albo mieliśmy z Harry'm.
Chcę zobaczyć mamę i Daniela, także resztę rodziny.
Choć uznaję mojego ojca za martwego, chcę by był. Ale to wszystko zależy jedynie od niego, nie ode mnie. Proszę Boże, daj mi siłę i pomóż przetrwać to wszystko. Proszę...

***

Harry

Siedzę w samochodzie, tempo wpatrując się w szybę. Krople deszczu uderzają o nią, skutecznie uniemożliwiając mi widoczność.
Marszczę czoło, kiedy odzywa się moja komórka. Ku mojemu zaskoczeniu, to matka Anastazji. Wiem, że dzieje się coś złego, inaczej by nie dzwoniła.
Pospiesznie wciskam zieloną słuchawkę i przykładam urządzenie do ucha. 
- Harry... - zaczyna kobieta, a ja po jej głosie spodziewam się najgorszego. - Powiedz mi, że ona jest z Tobą. - szlocha, błagając, lecz niestety tak nie jest, tylko i wyłącznie przez moją głupotę.
- Co się stało? Nie ma jej ze mną, miała samolot o 6. - chcę przyciszyć radio, ponieważ zaczynają się wiadomości, ale wtedy coś przykuwa moją uwagę.
- "Tragiczny w skutkach lot pasażerów wracających do Polski. Przeżyło 5 osób z ponad pięćdziesięciu. Prosimy o kontakt ze szpitalami lub policją, aby poznać tożsamość zmarłych, bądź żywych, którzy aktualnie przebywają w śpiączkach". - mówi prezenter, a telefon wypada mi z rąk. 
Nie mogę się ruszyć.
To tak, jakbym po prostu był tu, ale jednak gdzieś indziej. 
Widziałem wszystko, ale zarazem przed oczami nie było nic.
Co jeśli...
Szybko zbieram komórkę i ponownie odzywam się do pani Manik.
- Ona przeżyła. Dowiem się, gdzie jest, w którym szpitalu, zajmę się nią, a kiedy będzie w stanie wrócę z nią  do pani.
- Dobrze... Proszę, kiedy ją znajdziesz... Bądź przy niej, Harry. Ona Cię potrzebuje. Zawsze potrzebowała. - kiwam głową, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że ona nie może tego zobaczyć. Rozłączam się i wybieram numer przyjaciela.
- Hej, Li... Mam problem. Musicie mi pomóc. Dzwońcie do każdego szpitala, jaki znacie, błagam. Pytajcie o Anastazję. - nie czekam na odpowiedź, po prostu rozłączam się.
Sam jadę na najbliższy komisariat.
Akurat, kiedy odjeżdżam z budynku wychodzi Victoria. Nie zatrzymuję się. To nie o nią chcę walczyć, to nie ją kocham.
Tylko Anastazję.

***

- Jest pan pewien, że opis się zgadza? - mówię cicho, ledwo hamując łzy. Komisarz potakuje, a ja opadam bezsilnie na krzesło przed biurkiem.
- Proszę za mną, zidentyfikuje Pan zwłoki. O ile będzie Pan w stanie. - nie mam ochoty wstawać, tracę resztki nadziei, że to jednak nie ona.
Jeszcze nigdy, nie byłem tak bardzo wystraszony, jak dzisiaj.
Z trudem podnoszę się z siedzenia i chwiejnym krokiem kieruję się za mężczyzną.
Zatrzymujemy się przed srebrnymi drzwiami. Wzdycham głęboko, licząc do dziesięciu, aby choć spróbować przygotować się na tą chwilę.
Ostrożnie uchyla drzwi.
Na środku sali leży ciało okryte białą płachtą, jedyne, co widać to stopy, blade, jak porcelana.
Mam ochotę zwymiotować, w powietrzu unosi się smród martwego ciała, a to przeraża mnie jeszcze bardziej. 
Z każdym kolejnym krokiem, zastanawiam się, czy nie zawrócić i nie uciec stąd. Udać, że nic się nie stało, a Ana bezpiecznie dotarła do domu.
Ale nie mogę tego zrobić, bo tak nie jest. To może być ona, a ja muszę wywiązać się z obietnicy i sam muszę przekonać się, czy będę mieć jeszcze okazję do wyznania swoich uczuć dziewczynie, którą kocham.
- Jest pan gotowy? - kiwam niepewnie głową.
Mężczyzna bardzo ostrożnie odsuwa materiał.
Jakkolwiek to zabrzmi, uśmiecham się.
To nie Anastazja.
Czyli ona żyje!
Muszę ją znaleźć, muszę jej powiedzieć, co do niej czuję!
Ale, czy to coś da?

Kiedy dociera do Ciebie, że właśnie mogłeś kogoś stracić, chcesz naprawić wszystko, nie chcesz już czekać, bo wiesz, że czas, to nasz najgorszy wróg, a zarazem najlepszy przyjaciel.

9 komentarzy:

  1. O kurwa jego mać ! Tak bardzo mnie wystraszył ten rozdział ! Boże ! Miałam normalnie ciarki jak go czytałam.
    Rozdział świetny ! <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! ja nie moge ! poprostu świetny !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! już nie mogę sie doczekać next !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <333333333333333333333333 / Atka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o Boże.. Prawie się popłakalam.. Piszesz świetne rozdzialy <3 Czekam oczywiście na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Co jak co ale tego się nie spodziewałam! Czekam co dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. omg tego to ja się nie spodziewałam o kur.... nie wiem co moge więcej napisać :) ciekawe co dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty chyba chcesz wywołać u mnie atak serca, zawał czy cokolwiek w ten deseń :o
    Aż mi się coś zrobiło, kiedy w tym samolocie zaczynało dziać się coś naprawdę złego. Ale myślałam sobie, że przecież Ana nie może sobie ot tak umrzeć, prawda? Harry mimo wszystko na nią czekał i rzeczywiście - oboje mają o co walczyć, więc nawet bym Ci nie wybaczyła, gdybyś ją uśmierciła :D A potem kolejne WOW przy tych zwłokach, no już myślałam, że Anastazja faktycznie wyzionęła ducha, ale na szczęście ona żyje. Mam nadzieję, że Styles ją znajdzie i wszystko będzie dobrze.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny misia, chociaż tego Ci nie brakuje :D <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale żeś mnie wystraszyła tym rozdziałem! Przez chwilę naprawdę myślałam, że ona nie żyje, i że to już koniec tej historii. Ale to nie koniec prawda? Ana żyje i ma się dobrze prawda?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. O boze. Jak się oddychalo?! Dziewczyno! Jeszcze raz taka akcja to ja BD prosić boga o sile. Ehhhhhhhh...
    Dziękuje.
    Rozdział świetny!
    Next! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko!!! Kiedy to sobie wyobraziłam, tą całą sytuacje, poleciały 3 łzy. A tak po za tym to rozdział świetny. Xoxo

    OdpowiedzUsuń