środa, 2 lipca 2014

– Rozdział 18 –


Siedzę na jednej z ławek w parku. Czytam książkę, czekając aż moja przyjaciółka wróci ze swoją siostrą z placu zabaw na przeciwko.
Czuję wibracje telefonu, nie patrząc na to, kto dzwoni odbieram.
- Tak? - mówię, bawiąc się rogiem kartki.
- Anastazja? - zamieram. Dziś mijają dwa miesiące od mojego powrotu do Polski. Nie myślałam, że jeszcze go usłyszę.
- Harry. - szepczę, a książka spada na ziemię. Wstaję szybko, pospiesznie oddalając się na bok. Nie chcę, aby Lena słyszała, że z nim rozmawiam.
- Um, co słychać? - pyta, jak gdyby nigdy nic.
- Naprawdę? - warczę z irytacją. Szok zamienia się w gniew.
- Nie, to znaczy... Tęsknię. - mówi, a moje serce przyspiesza bicie.
- Nie kłamiesz?
- Nie mógłbym. - odpowiada, słyszę powagę w jego głosie. On nigdy nie kłamie, wiem to.
- Będę w Anglii za tydzień. - informuję go, licząc, że zrobi coś w takie sytuacji, inaczej to będzie koniec, a ja najzwyczajniej w świecie wrócę znowu do Polski i kolejny raz zapomnę, lecz już na zawsze.
- Spotkamy się? - tak, mam taką nadzieję.
- Okej. - ukrywam swoją ekscytację związaną ze spotkaniem go. Nie będę kłamać, cholernie mi go brakuje. To jest, jak ciągłe błądzenie gdzieś pomiędzy. Wciąż tego chcę, wciąż w to wierzę, niezależnie od tego, jakie konsekwencje może ponieść moje serce.
- O której masz samolot? - myślę chwilkę, próbując sobie przypomnieć godzinę.
- Powinnam być o 10, najprawdopodobniej.
- Będę. Do zobaczenia, skarbie. - nim zdążam odpowiedzieć, rozłącza się.
Nie umiem nic poradzić na to, że stoję teraz z telefonem przy uchu i uśmiecham się, jak idiotka.
- Ana? - woła mnie Lena. Odwracam się, starając się wyglądać naturalnie. Nie udaje mi się, ponieważ dziewczyna przygląda mi się uważnie. Wyczuwa, że coś jest nie tak. Ale dopóki nie będzie zadawać pytań, nie mam zamiaru się odzywać.
- Wracamy? - pytam, na co niepewnie przytakuje. Wciąż liczy, iż coś powiem. Podaję rękę Amelii i teraz idziemy w trzy uśmiechając się. Na szczęście siostra mojej przyjaciółki uwielbia dużo mówić, dokładnie, jak Lena dzięki czemu dziewczyna nie powraca do poprzedniej sytuacji, co jest  mi na rękę. Nie chcę jej nic na razie mówić, bo później będę jedynie słyszeć "a nie mówiłam".
Chwilę później jesteśmy już pod blokiem, w którym mieszkają. Żegnam się z małą blondynką buziakiem w policzek i teraz czekam na większą blondynkę.
Bawię się telefonem, nie zwracając uwagi na to, co mnie otacza. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że słyszę znajome głosy.
Podnoszę głowę, a moim oczom ukazuje się... Kajetan, idzie z... Weroniką. Czyli znowu mnie okłamuje? Nie mogę od razu go osądzać, w końcu nie robią nic takiego, a ja za tydzień mam zamiar spotkać się z Harry'm, ale mimo to, muszę  to uwzględnić w mojej liście plusów i minusów chłopaka.
Kiedy ponownie dołącza do mnie przyjaciółka, pokazuję jej tą dwójkę, na co kręci głową z dezaprobatą w oczach.
- On się nie zmieni, Ana. - mówi, a ja zaczynam dokładnie analizować jej słowa. Co jeśli ma rację? A pewnie tak właśnie jest.
Nie jestem gotowa na bycie zranioną przez dwoje ludzi na raz.

***

- Mamo, mówię Ci po raz setny, będę uważała i jeżeli coś będzie nie tak, wrócę od razu. Wiem, przecież mam odpowiedni bilet. - powtarzam to dzisiaj już kolejny raz. I zaczyna mnie to naprawdę denerwować. Wiem, że bardzo się martwi, lecz mimo wszystko jadę tam do ojca, a jeśli on nawali, to Harry będzie obok. Tak, mama zna zaistniałą sytuację i nie powiem, że w sumie bardzo ją to cieszy. Wie także o podejrzeniach wobec Kajetana, do którego limit jej zaufania właśnie się wyczerpał.
- Kocham Cię, pa. - mówię, przytulając ją mocno. Podchodzę do mojego młodszego brata, który nie chce tam jechać. Ma żal do ojca i nie potrafi tego znieść.
- Powiem mu, co o nim myślimy. - szepczę mu na ucho, co sprawia, że się uśmiecha. Przytulam go i przybijamy piąteczkę.
Żegnam się z Leną i wreszcie, machając im przez kolejne pięć minut, kieruję się na odprawę.
Moja pierwsza samotna podróż samolotem. Ciekawe, jak będzie. Trochę się boję, lecz powinnam dać radę.

Siedzę obok jakiejś starszej pani. Jest bardzo miła. Rozmawiamy dopóki obydwie nie zasypiamy. Dopiero stewardessa informująca o lądowaniu przywraca mnie do rzeczywistości.
Jeszcze chwila i go zobaczę. To straszne, ale czuję motyle w brzuchu.
Opuszczam powoli samolot, nie chcąc robić niepotrzebnego zamieszania. Kiedy odbieram bagaż, macham starszej kobiecie, która życzy mi powodzenia, dziękuję jej i pospiesznie kieruję się w stronę wyjścia.
Stoi tam.
Ale nie sam.
Mój entuzjazm całkowicie opada.
Spuszczam głowę i idę do niego wolnym krokiem.
- O, Anastazja. - mówi, gdy staję przed nimi. Patrzę teraz w jego oczy. Wyraźnie widzę zmęczenie, ale... Widzę też smutek. Dlaczego? Przecież ma kogoś, więc to znaczy, że się pozbierał. W przeciwieństwie do mnie. - Pamiętasz Victorię? - pewnie, jak mogę zapomnieć.
- Taa. - odpowiadam, siląc się na uśmiech.
- Witaj! No wiesz, dzięki Tobie wreszcie się zeszliśmy, dziękuję Ci! - chwilka, co? Rzucam im zdziwione spojrzenia, a dziewczyna załapując to, kontynuuje. - Kiedy wyjechałaś odnowiliśmy kontakt. I tak z przyjaciółki do pocieszania, zamieniłam się w jego dziewczynę. - kiedy jej słucham, przypominam sobie o Kajetanie, chciałam zrobić to samo, ale po tym, gdy słyszę to w jej ustach, nie chcę taka być. Nie chcę szukać miłości na siłę i chwytać się wszystkiego, byleby o nim zapomnieć.
- Możemy jechać? Jestem zmęczona. - proszę cicho, na co Harry potakuje. Bierze moje torby, chociaż zapewniam, że dam radę.
Widzę wyraźnie, że Victorii nie podoba się jego zachowanie wobec mnie. Czy ona czuje się niepewnie, kiedy jestem obok? Może boi się, że go straci?
Idę za nimi w stronę samochodu. Dalej ma czarnego Range Rovera. Z przyzwyczajenia chcę zająć miejsce pasażera, ale dziewczyna odpycha mnie. Harry nie patrzy, dlatego pokazuje swoją prawdziwą twarz.
Nie komentuję tego, chcę po prostu jechać do tego cholernego domu ojca, zobaczyć go, powiedzieć mu, co chcę i wrócić do Polski. Zaszyć się w moim własnym świecie i zapomnieć. Tylko, że wspomnienia mają w sobie to, że już zawsze będą w mojej głowie.
Jedziemy w ciszy, to znaczy, ja i Styles nic nie mówimy, natomiast Victorii nie zamyka się buzia. Irytuje mnie, ale staram się skupić na widoku za oknem. Przypominam sobie piękno Londynu.
Zatrzymujemy się na podjeździe przed dobrze znanym mi domem. Widzę bordowego orlando. Przełykam ślinę i wychodzę z samochodu.
Kiedy Harry zamyka bagażnik, podając mi moje bagaże, nachyla się lekko.
- Nie chciałem, aby tu była. To miałaś być Ty. - mówi, patrząc w moje oczy.
- Ale nie jestem i nigdy nie będę. - odpowiadam cierpko, wysuwając rączkę walizki.
- Nigdy nie mów nigdy, skarbie.
- Przestań tak do mnie mówić, teraz masz ją. Żegnaj, Harry. - rzucam, pospiesznie idąc do drzwi wejściowych.
Pukam mocno, frustracja narasta. 
Kiedy słyszę pisk opon, opieram czoło o drzwi. Czy los naprawdę zawsze musi być przeciw mnie?

koniecznie włącz KLIK I MUZYKA

- Dzień dobry, o co chodzi? - otwiera mi znajoma kobieta. Marszczy czoło, gdy mnie rozpoznaje. - Czego tu chcesz? - warczy, mierząc mnie spojrzeniem.
- To dalej mój ojciec. - informuję ją, mając wrażenie, że to, co mówię już niedługo ulegnie zmianie.
- Tomasz. - woła go, wow, nie wpuści mnie?
- Tak, kochanie? - nazywa ją kochaniem, tak, jak kiedyś mamę. Z trudem hamuję łzy.
Gdy staję przede mną, a ona znika wewnątrz domu, już nie potrafię wytrzymać.
- Jak mogłeś! - szlocham, robiąc krok w jego stronę.
- Ana, posłuchaj...
- Nie. - wtrącam. - Teraz to Ty mnie słuchaj. Wraz z dzisiejszym dniem, przestajesz dla Nas istnieć. To także słowa Daniela. Nie chcemy Cię w naszym życiu, nie po tym, co zrobiłeś! Już nie pamiętasz? Byłam Twoją małą dziewczynką! Byłam Twoją córką!  Ale co tam, zaraz pewnie będziesz miał nową. Mam nadzieję, że chociaż jej nie opuścisz.
Dla mnie, dla Daniela i dla mamy od dzisiaj jesteś nikim. - kończę, ocierając łzy z policzków.
Stoi przede mną, wpatrując się w moją zapłakaną twarz. Nie ma pojęcia, co powiedzieć.
- To tyle, tatusiu. - zaznaczam ostatnie słowo i odwracam się na pięcie.
Nie tak to miało wyglądać, ale kiedy zobaczyłam ją i jego na lotnisku, później nową kobietę ojca, to wszystko się we mnie skumulowało. Nie dałam rady.
Ciągnę za sobą walizeczkę, a on wciąż milczy. Nic nie robi. Akceptuje to. 
Skręcam w uliczkę, chcę jeszcze ostatni raz na niego zerknąć, lecz kiedy spoglądam zza ramienia, jego już tam nie ma.
Czyli to właśnie moment, w którym uznaję go za martwego.

Bo z miłością jest tak, że kiedy jej potrzebujemy, ona nie ma ochoty nas odwiedzić. Kiedy potrzebowałam go obok, on odszedł. Nie on jeden.

8 komentarzy:

  1. Spokojnie mogę stwierdzić, że był to jeden z najbardziej wzruszających rozdziałów jakie czytałam. Muszę się przyznać, że w oczach miałam łzy. Ten rozdział ma w sobie to coś, że po prostu mnie wzruszył. Ech... tylko tyle jestem wstanie z siebie wydusić po przeczytaniu tego... ~ @Stolen_Dance_1

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego Harry dzwoni do niej i mówi że tęskni a potem pokazuje się z tą lafiryndą? :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm zajebisyy. Dziekuje ze tak często dodajesz KCKC;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale szybko dodajesz rozdziały ^^^^
    Po jaką cholerę ta cała Wiktoria tam się pojawiła ? Rozdział świetny, nie mogę się doczekać kolejnych <3 xx
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Anastazja. Najpierw Harry przywozi swoją 'dziewczynę', a potem ojciec... W ogóle po kiego Harry do niej dzwonił skoro ma tą swoją Veronice?! Idiota! No i biedna Ana :( Może w końcu jej się życie poukłada?
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. O boże... Płakać mi się chce.. Biedna. Każdego traci a hazz? Jej ojciec? Kajetan? No zawiodlam się. ;(
    Rozdział jest wspaniały ale trochę bardzo smutny. Dziękuje ze piszesz
    Next!!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Misiu ten rozdzial jest przecudowny, latwo się czyta i wszystko jest takie prawdziwe... czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. STYLES, TY MASZ MÓZG? WIESZ JAK GO UŻYWAĆ?
    Dobra, naprawdę się ucieszyłam, kiedy Harry zadzwonił do Any. To było takie niespodziewane. W dodatku zapewnił, że za nią tęskni i zaproponował spotkanie. No to sobie myślę, to przecież nic złego, pogadają i może będzie dobrze. A tutaj taka niespodzianka. Co ta Victoria tam robiła? :o Jeszcze jaka bezczelna. A Harry stoi jak gdyby nigdy nic i udaje, że mu przykro. Powinien rzucić tamtą laskę w kąt i poważnie zastanowić się nad tym, co jest dla niego ważniejsze - opinia czy własne szczęście. Ach, jeszcze słówko o panu Tomaszu - dupek, skończony dupek.

    OdpowiedzUsuń