piątek, 23 maja 2014

– Rozdział 11 –


Anastazja

Wchodzimy do domu, od razu kierując się do kuchni, ponieważ umieram z głodu. Przy stole zauważam tatę, który bardzo szybko zjada całą zwartość swojego talerza.
- Śpieszysz się gdzieś? - śmieję się, zajmując miejsce na przeciw. Poważnieję od razu, gdy zauważam zmieszanie na jego twarzy. Marszczę brwi, oczekując wyjaśnienia.
- Właściwie to tak. - zaczyna, odkładając widelec na bok.- Mam wyjazd z pracy. - tłumaczy, powoli wstając. Zauważam, jak ucieka wzrokiem, czyli jest jeszcze coś, czego mi nie mówi.
- I? - ponaglam, mierząc go uważnym spojrzeniem. Mama nie reaguje, zdaje się być bardzo pochłonięta robieniem mi jajecznicy.
- Nie będzie mnie przez miesiąc. - mówi cicho, na co impulsywnie podnosząc się. Przypadkowo potrącam stół, przez co wszystkie naczynia będące na nim wydają nieprzyjemny odgłos.
- Przyjeżdżamy tu, żeby być z Tobą, ale Ciebie ciągle nie ma! - prawie krzyczę, lecz nie potrafię się już uspokoić. Naprawdę go nie rozumiem. Skoro ma zamiar wieść takie życie, to po co nas tu chce? Choć, może jego zdanie w tym temacie jest inne, niż wcześniej.  - Nic nie powiesz? - warczę, kręcąc w niedowierzaniu głową. Mam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę, choć bardzo tego nie chcę. - Jedź, zostaw nas. W końcu, robiłeś to zawsze, śmiało kontynuuj tradycję. Ja już podziękuję. Będę u siebie, ale nawet nie próbujcie mnie do siebie wołać, bo i tak nie zareaguję. - rzucam, ewakuując się z kuchni, w której atmosfera naprawdę staje się nie do życia, a powodem tego jestem ja oraz prawda, którą wypowiadam.
Biegnę po schodach na górę, kiedy tylko przekraczam próg mojego pokoju, zatrzaskuję głośno drzwi, opadam na łóżko i zamykam oczy.
W mojej głowie kłębi się teraz tak wiele myśli, że naprawdę nie jestem w stanie ich pojąć. Dlatego cieszę się, kiedy bez problemu zapadam w głęboki sen.

Lecę, unoszę się razem w letnim wiatrem. Otaczają mnie białe chmury, a wokół mam jedynie błękitne niebo. Uśmiecham się. Jestem naprawdę szczęśliwa. Podziwiam wszystko.
Kiedy spoglądam w bok, napotykam parę roześmianych, zielonych oczu, które bardzo dobrze znam. 
- Jesteś gotowa? - pyta, na co energicznie potakuję głową. Nie wiem dlaczego tak robię, ale to wydaje się być naturalne, oczywiste. Tak właśnie czuję.
Zbliża się do mnie.
Nie spuszcza wzroku z mojej twarzy, lustruje ją, bardzo dokładnie.
W momencie, w którym jego usta, mają dotknąć moich, wszystko znika.
Otacza mnie ciemność. Boję się. Dopiero, gdy czuję dłoń chłopaka, splatającą się z moją, oddycham z ulgą, lecz nie na długo.
Coś się porusza, wydaje z siebie przeraźliwy dźwięk.
Nagle zapala się światło, a ostatnie, co widzę to zderzenie mojego ciała z twardym betonem.

Budzę się nagle, od razu przechodząc do pozycji siedzącej. Przecieram oczy, uświadamiając sobie, że jestem na ziemi. To dlatego mój sen ma taki koniec. Więc to nic źle wróżącego.
Oddycham z ulgą, przeczesując włosy. Wstaję z podłogi. Zerkam za zegarek. Wtedy doznaję szoku, który cuci mnie w ciągu pięciu sekund.
Jest 18.45, nie mam pojęcia, jak zdążę się przygotować. Nie tyle, co fizycznie, a psychicznie. Biegnę do garderoby, łapiąc pierwszą lepszą rzecz, którą znajduję. 
Gdy staję w łazience, okazuje się, że wybór pada na kwiecistą sukienkę. Mam nadzieję, że nie okaże się ona nietrafnym wyborem.
Wciągam ją na ciało, poprawiam włosy i uznaję, że wygląda w porządku. Zabieram ze stolika w pokoju torbę, do której wrzucam portfel, klucze, dokumenty i telefon z nową kartą, której używam tylko tutaj w Londynie. Oprócz rodziców, Daniela, Gemmy, czy Harry'ego nikt nie ma do nie dostępu. I właściwie pasuje mi to, choć muszę poszerzyć listę kontaktów o dwójkę znajomych ze szkoły.
Schodzę na dół, gdzie w przedpokoju wsuwam stopy w baleriny. Biorę głęboki oddech, a następnie wychodzę, informując o tym mamę.
Gdy staję na ganku, zauważam czekający już na mnie samochód. Dam radę - powtarzam w sobie w myślach, ruszając do przodu.
Rzecz jasna, nie omieszkam nie potknąć się parę razy, przez co prawie ląduję na ziemię, ale i tak uważam, że, jak na moją równowagę, naprawdę udaje mi się wyglądać dobrze, nim wsiadam do samochodu chłopaka. Och, zapominam dodać, że zachowuje się, niczym prawdziwy gentelmen, ponieważ otwiera przede mną drzwi i pomagam mi wsiąść, do nieco wyższego niż ja auta.
Czekam, aż obiegnie pojazd. 
Zajmuje swoje miejsce za kierownicą. Rusza, a ja czuję się co raz bardziej zdenerwowana. Zastanawiam się, gdzie jedziemy, lecz nie chcę go o to pytać, ponieważ wiem, że mi nie odpowie. Mam rację, więc po prostu wpatruję się w krajobraz za oknem. Cierpliwie czekając.


Harry


Odkąd odjechaliśmy spod jej domu nie odzywa się. Irytuje mnie to. Chcę ją słyszeć, pytanie, dokąd jedziemy. Nie chcę milczenia.
W końcu, nie mogąc wytrzymać tego dłużej, przejmuje inicjatywę.
- Lubisz włoską kuchnię? - pytam, zerkając kątem oka na dziewczynę, ale kontroluję jazdę.
- Tak. - odpowiada, wzruszając ramionami. Wydaje się taka nieobecna, jakby jakaś niepożądana myśl zaprzątała jej głowę.
- Anastazjo, stało się coś? - ponownie zadaję pytanie, licząc na jakąś lepszą odpowiedź.
- Nie. - no tak, czego ja się spodziewam? Przecież ona w życiu mi tego nie powie. Wiem, że to beznadziejne, czuć  coś i starać się o kogoś, kogo zna się zaledwie miesiąc, ale ja naprawdę odnoszę wrażenie, że z nią to, co innego. 
Może się mylę, a może jednak nie. Dlaczego nie mogę spróbować? Przecież nic złego nie może się stać, prawda? 
- Dlaczego nie powiesz prawdy? - mówię, wzdychając.
- Bo nie czuję się zobowiązana, zwierzać Ci się z czegokolwiek. - odpowiada, lecz tym razem jej uwaga skupia się tylko na mnie. Liczy na jakąś awanturę?
- Możesz mi zaufać, wiesz o tym, prawda? - uciekam wzrokiem, tłumacząc się tym, że muszę kontrolować to, co dzieje się na drodze. Właśnie daję jej do zrozumienia, iż jestem godzien jej zwierzeń, a od razu kłamię. Tylko ja tak potrafię, naprawdę.
- Harry, daj spokój. - jęczy, wciskając się w fotel. Coś się dzieje, a ja chcę pomóc. Proszę pozwól mi na to! - myślę rozpaczliwie, lecz dziewczyna odwraca wzrok. Czyli koniec tematu.
Postanawiam milczeć.
Kiedy wreszcie docieramy pod restaurację z włoskim jedzeniem, obiegam samochód, otwierając przed nią drzwi. 
Wreszcie widzę uśmiech na jej twarzy, więc mogę choć trochę odetchnąć. Klikam przycisk przy kluczykach, kiedy auto wydaje znajomy dźwięk, gestem dłoni wskazuję Anastazji drogę. Idzie przede mną, a ja wręcz nie potrafię oderwać od niej wzroku.
Gdy pomyślę, ile razy mogłem ją pocałować, to krew mnie zalewa, ale z drugiej strony, nie zrobiłem tego, bo nie chcę jej spłoszyć. Przypuszczam, że ma jakieś złe wspomnienie z chłopakiem, bo jest naprawdę zamknięta na próby flirtu. 
Otwiera nam drzwi młody mężczyzna ubrany, jak typowy kelner. Mierzy bezczelnie wzrokiem dziewczynę, przede mną. Mam ochotę mu przywalić, jednak hamuję się. Nie chcę żadnych problemów, a tym bardziej nie mam ochoty tłumaczyć potem Anie, że nie jestem agresywny. 
- Dzień dobry. - wita nas starsza kobieta z uśmiechem. Witamy się z nią skinieniem głowy, po czym podążamy za jej krokami wprost do przygotowanego stolika.
Wręcz nam karty dań i zostawia, abyśmy mieli czas wybrać dania.
- Na co masz ochotę? - pytam, analizując menu. Nie specjalnie zachęcają mnie obco brzmiące dania. Przypuszczam, że Anastazja odnosi takie samo wrażenie, sugerując się jej wyrazem twarzy.
- Lasagne. - mówi, odkładając kartę, akurat wtedy, gdy pojawia się ten sam facet, który nas tu wpuścił.
- Dwa razy lasagne. Co chcesz do picia? - spoglądam na dziewczynę, która nie wygląda na zrelaksowaną. Nie dziwię się, ten idiota mierzy ją uważnym spojrzeniem, odkąd się tu zjawił.
- Cola? -spogląda na mnie, zagryzając wargę, a ja wręcz szaleję, widząc, jak  bardzo seksownie to wygląda. Niestety, ten nade mną także.
- I dwa razy cola. - mówię szybko, chcąc, aby jak najszybciej zniknął. 
Na szczęście spisuje wszystko i odchodzi.
- Denerwuje mnie. - mówi Ana, na co kiwam głową.
- Mnie też. - wzdycham, rozsiadając się wygodnie na krześle.
- Harry. Bo ja... - zaczyna niepewnie, a gdy chce kontynuować zjawia się ten kretyn.
- Proszę o to napoje. - kładzie szklanki na stole, zaraz obok nich stawia dwie butelki z ciemnym płynem. Zbliża się dziewczyny na przeciw mnie niebezpiecznie blisko. Na co ta odruchowo odsuwa się w tył. On nie daje za wygraną, dalej na nią napiera.
Nie wytrzymuję. Wstaję energicznie, łapię go za ramiona i obracam przodem do siebie. Bez zastanowienia wymierzam cios pięścią prosto w twarz, na co automatycznie jego głowa odbija się w bok. Pluje krwią, a w jego oczach dostrzegam gniew.
No to się zacznie.
Rzuca się na mnie, lecz w porę robię krok w prawo, przez co wpada na stolik. Próbuje nieudolnie się podnieść, ale podtrzymuję go nogą.
Nachylam się nad jego głową.
- Jeszcze. Raz. Się. Do. Niej. Zbliż. I. Jesteś. Martwy. - cedzę każde słowo z niezwykłą dokładnością. Spluwam na niego, kierując się w stronę zszokowanej dziewczyny. Obejmuję ją ramieniem, po czym wyprowadzam z lokalu, w momencie, w którym pojawia się ochrona.
Wsiadamy do samochodu i jedziemy przed siebie. 
Rozmawiamy. 
Widzę jej uśmiech. 
Słyszę jej chichot.
Chcę, aby ta chwila była wieczna.
I choć to śmieszne, wręcz żałosne, to kiedy na nią spoglądam, uświadamiam sobie, jak bardzo się w niej zakochuję.
Nie mówię nic, po prostu będę czekać.

Czas pokaże, co będzie dalej.

czytasz? skomentuj – to daje naprawdę ogromną motywację!

8 komentarzy:

  1. Hahahah, tak bardzo mnie rozśmieszyła ta bójka z kelnerem, nie wiem czemu ale bardzo mi się podobało xx
    Rozdział genialny jak zawsze ! <3
    No no, Harry się zakochuje, no nieźle xx
    Czekam z niecierpliwością na następny <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem reakcji Styles'a. Była aż zanadto agresywna, dlaczego ona się śmiała no. Dziwna sytuacja. I ta sprawa z ojcem, wkurza mnie strasznie, on coś ma do ukrycia. Błagam, aby następny rozdział był dłuższy, ledwo zacznę czytać i już koniec i co dalej, tylko czekanie..

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwwww świetne! Ta nutka agresji przy konfrontacji z kelnerem. <3 No i zakończenie. Dobra robota. Chcę już kolejny, czekam z niecierpliwością.
    Adiś

    OdpowiedzUsuń
  4. omgdnusiun to jest MEGA !!!! i ta końcówka i ten sen masz bardzo dobre pomysły czekam na więcej :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobała mi się perspektywa Harrego, super opisałaś jego emocje :D
    Kochany jest naprawdę <3
    Szkoda tylko, ze rozdzial taki krotki :( czekam na nastepny! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. haha szczerze mowiac sie usmialam :D swietne!

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejku! *.* Harry obrońca, jakie to kochane <3
    Cudowny rozdział <3
    ~M.

    OdpowiedzUsuń