sobota, 19 kwietnia 2014

– Rozdział 3 –

– zdania pisane kursywą oznaczają angielskie wypowiedzi lub myśli, ale to łatwo da się rozróżnić.
Siedzę na niewielkim balkonie, wpatrując się w księżyc. Od chwili, w której otrzymałam wiadomość ze zdjęciem minęło już kilka godzin. Poddana nie dzwonię do Leny, wysyłam jej jedynie SMS-a i pogrążam się we własnej krainie rozpaczy. Miało być tak cudownie, wszystko wracało do normy, lecz znowu musiało po prostu rozpaść się, jak domek z kart.
- Ana! - krzyczy mój młodszy brat, jednak nie reaguję. Nie chcę z nikim rozmawiać, chcę być teraz sama. - Ana! - słyszę ponownie, ale wciąż nie reaguję. Wołanie nie ustępuję, po chwili ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju, a widząc mnie głośno wzdycha. Mama.
- Daniel Cię prosił. - mówi cicho, siadając obok na ławeczce. - Powiesz mi co się stało? Przecież wszystko było w porządku. - dodaje słabo, wpatrując się w ciemne niebo.
- Nic. Nie chcę tu być, nie chcę być tam. - szepczę, a łzy wypełniają moje oczy. - Nie ma dla mnie miejsca, nie rozumiesz? - pytam retorycznie, bo dobrze znam odpowiedź, której wcale nie oczekuję  wypowiedzianej na głos.
- Anastazjo... Musisz pojąć, że jesteś młoda, możesz wszystko. Nie wymagam od Ciebie rzucenia wszystkiego, co było wcześniej. Masz prawie siedemnaście lat, jeżeli w dniu ukończenia pełnoletności zechcesz wrócić, nie mam prawa Cię zatrzymywać. Dobrze wiesz. Ale teraz... Ana, jesteśmy razem! Wreszcie mamy tatę obok! Nie pamiętasz ile nocy przepłakałaś z tęsknoty za nim? Uwierz mi, wszystko się poukłada, ale dopuść to do siebie. Odetnij się na jakiś czas od przeszłości, żyj tą chwilą. Tylko o to proszę. - jej głos jest bardzo łagodny i przekonujący, gdy mówi... Czy naprawdę powinnam właśnie tak zrobić? - Kolacja gotowa, jeśli będziesz miała ochotę to zejdź na dół. - dodaje jeszcze, nim wstaje i kieruje się do drzwi. Gdy naciska już klamkę, odwraca się jeszcze na moment. - On nie był Ciebie wart, kochanie. - posyła mi delikatny uśmiech, po czym wychodzi.
Kulę nogi, kładąc brodę na kolanach. W mojej głowie kłębią się tysiące nieproszonych myśli. Może powinnam spróbować? Ale co z Leną? Co jeśli ona naprawdę za mną tęskni? Czy znajdzie kogoś, kto ją wesprze, kiedy ja zniknę?  Właściwie, ja już zniknęłam. Rozpłynęłam się dla nich w Polsce. Mogą mówić wiele, ale słowa nie zawsze są odzwierciedleniem uczuć. Muszę to zrobić. Muszę.
Chwytam telefon leżący na parapecie. Wystukuję krótką wiadomość do przyjaciółki i po prostu go wyłączam. Nie potrzebuję myśleć o tym, co było złe, muszę skupić się na tym, co będzie. Oni mi w tym nie pomogą, bo myśląc o nich nie ruszę naprzód, tylko będę tkwiła w jednym punkcie, z którego mogę się nigdy nie wydostać. Nie wierzę w to, że nie zaczną żyć normalnie beze mnie. Nie jestem powietrzem, bez którego nie mogą żyć, jestem tylko Anastazją Manik, która wyjechała. Tylko nią. Nikim więcej i muszę, jak najszybciej się z tym pogodzić. Tylko, czy dzięki temu naprawdę będę szczęśliwa?
Kręcę głową odrzucając od siebie wątpliwości, wrzucam telefon do jednej z szafek i kładę się do łóżka. Nie mam ochoty jeść, jedyne o czym marzę to sen. 
Okrywam się szczelnie kołdrą. Nie mija dużo czasu, gdy odpływam w świat spokoju.

- * -

Wstaję przed szóstą. Czyli teraz zaczyna się tryb przestawiania. Wzdycham ciężko, gdy nie mogę już zasnąć. Zrezygnowana wchodzę do garderoby wyciągając legginsy i szarą bluzę oraz białą koszulkę. Kieruję się do łazienki, gdzie biorę długi, relaksujący prysznic. Kusiło mnie, żeby wziąć kąpiel, ale w końcu zdecydowałam się na bardziej oszczędną opcję.
Wychodzę spod strumienia wody, uprzednio go zakręcając. Wycieram ciało ręcznikiem, po czym wcieram w nie krem. Ubieram pospiesznie rzeczy, które wcześniej wyciągnęłam, ponieważ zaczyna mi być co raz chłodniej. Włosy zbieram w wysokiego kucyka. Myję jeszcze zęby i wreszcie wychodzę z pomieszczenia. Idę na dół z  powodu brzucha, który daje o sobie znać. Nie jadłam nic od wczorajszego poranka, więc mnie to nie dziwi.
W lodówce znajduję mnóstwo produktów, lecz decyduję się na mleko, którym zalewam czekoladowe groszki. Z miseczką siadam w salonie przed telewizorem. Spokojnie jem, oglądając jakiś muzyczny program. Słucham piosenek znanych mi wykonawców, ruszając delikatnie głową w rytm. Gdy kończę jeść, odnoszę naczynie do zmywarki i ponownie wracam na wygodną kanapę. Mogę tak cały dzień, poważnie. 
W momencie, w którym na ekranie pojawia się zespół One Direction, mój brat wskakuje obok, od razu przełączając. Próbuję wyrwać mu pilota, ale wszystko kończy się tak, że to mama stoi z nim w ręku, przyglądając nam się z rozbawieniem.
- Ana, jeśli już zjadłaś to idź się przebrać, bo zaraz wychodzimy. - mówi kobieta, na co unoszę brwi w zdziwieniu. - Myślałaś, że nie będziesz chodziła do szkoły? - śmieje się, widząc moją zszokowaną minę. Kompletnie zapomniałam o obowiązku nauki! Chwila!
- Polska, czy angielska? - pytam, poważniejąc. Naprawdę jestem ciekawa tego, gdzie wyląduję.
- Angielska. Dasz sobie radę. - wzrusza ramionami, a ja czuję, jak mój żołądek zaciska się w bardzo ciasny supeł z przerażenia. Co jeśli jednak sobie nie poradzę? 
- Idę się przebrać. - mówię cicho, kierując się po schodach na górę. 
Decyduję się na ciemne, obcisłe spodnie, białą bokserkę, na którą ubieram miętową bluzę przez głowę z kapturem. Włosy poprawiam, jednak postanawiam zostawić je w kucyku. Biorę jeszcze materiałową torbę z nadrukiem, do której wrzucam portfel i krem do rąk. Biorę jeszcze z półki okulary przeciwsłoneczne i gotowa schodzę na dół, gdzie na nogi wsuwam białe trampki za kostkę.
- Mamo, idziemy? - wołam z korytarza, na co z kuchni wyłania się kobieta. Kiwa głową w stronę, jak przypuszczam taty, ponieważ nie widzę, kto tam jest i kieruje się w moją stronę. Ubiera płaskie, czarne buty, zabiera jeszcze torebkę oraz kluczyki z samochodu.
- Tak. - kiwa głową, a ja otwieram drzwi. Wychodząc od razu czuję to inne powietrze. Bardziej wilgotne, w jakiś sposób przyjemniejsze.
Wsiadamy do samochodu, zapinamy pasy i wreszcie możemy odjechać. Jestem zdziwiona, że mamie tak dobrze idzie jazda po lewej. Dla mnie to wciąż jest niesłychanie dziwne.
- Podjedziemy jeszcze do jakiegoś centrum handlowego na małe zakupy, co Ty na to? - pyta, stukając w kierownicę palcami, gdy czekamy na zmianę światła. Kiwam głową. 
- Okej, czemu nie. - odpowiadam, wzruszając ramionami. Chętnie obejrzę asortyment londyńskich sklepów i trochę powiększę swój.
- Dobra, jesteśmy. - mama parkuje przed zadbanym budynkiem, wokół którego kręci się mnóstwo nastolatków. Maszczę czoło, nie przekonuje mnie ten obraz ani trochę. To nie mój świat. Oni wszyscy są...inni. 
- Chodź. - mówi rodzicielka, zatrzaskując za sobą drzwi samochodu. Gdyby tata widział z jak wielką siłą to zrobiła, pewnie nie byłby szczęśliwy.
Wysiadam, lecz w porównaniu do mamy moje ruchy są delikatne. Odwracam się w jej stronę, zauważając, że przygląda mi się z uniesioną brwią. Wzruszam ramionami. 
- No co?
- Nic. - kręci głową, kierując się w stronę wejścia. Przełykam ślinę i idę za jej przykładem. 
W trakcie drogi czuję na sobie wzrok każdego, obok kogo przechodzę, co naprawdę mnie krępuje. Nienawidzę być w centrum uwagi.
- Witam, pani Manik? Jestem Jeanette Francfol. - jedna ze starszych pań zaczepia nas, gdy wchodzimy do sekretariatu. Śmieszy mnie sposób w jaki wymawia nasze nazwisko. Przypuszczam, że uczy francuskiego, ponieważ właśnie tak przeciągnęła literki, jak moja poprzednia profesor. 
- Tak, to ja. Bardzo miło mi panią poznać, pani dyrektor. To jest moja córka Anastazja. - nie wiedziałam, że moja mama tak sprawnie operuje angielskim. Jestem pełna podziwu.
- Dzień dobry. - mówię, uśmiechając się sztucznie, ale kobieta nie zwraca na to uwagi, ponieważ ignorując mnie kontynuuje rozmowę z moją mamą, z której po prostu się wyłączam.
Rozglądam się dookoła, analizując w głowie wystrój pomieszczenia. Różne odcienie brązu, beż i gdzieniegdzie pomarańcz. Ciekawy dobór kolorów.
- Więc widzimy się od poniedziałku. - mówi starsza pani, żegnając się z nami.
Kiedy opuszczamy budynek szkoły, wciąż czuję, że wszyscy na mnie spoglądają z zaciekawieniem. Jak dobrze, że dziś jest czwartek, mam jeszcze kilka dni na oswojenie się z tym, że będę dla nich obiektem zainteresowań numer jeden.
- Miła ta kobieta. Na pewno będziesz zadowolona. - rzuca mama, odjeżdżając z parkingu. Dopiero teraz mogę spokojnie odetchnąć.
- Ta. - odpowiadam krótko, zatapiając się w moich myślach, korzystając z tego, że ona także milczy.

- * -

Gdy samochód zatrzymuje się pod centrum handlowym, a my wychodzimy, kierując się w stronę wejścia do środka, zauważam w oddali jakiś tłum pod jednym ze sklepów z artykułami muzycznymi. Ignoruję to, idąc za mamą w przeciwną stronę.
Mijają godziny, przynajmniej odnoszę takie wrażenie, kiedy snujemy się chyba w setnym sklepie z mnóstwem toreb wypełnionych po same brzegi.
W trakcie zakupów zdążyłyśmy już coś zjeść, a przede wszystkim wrócić do samochodu z innymi rzeczami kilkakrotnie, a wciąż  ich przybywa.
- Pójdziemy jeszcze do sklepu muzycznego? Chciałam obejrzeć gitary. - mówię, gdy pakujemy ostatnią torbę.
- Okej. Idź, ja zaraz do Ciebie dołączę. - odpowiada kobieta.
Kieruję się w odpowiednią stronę, przypominając sobie o zamieszaniu, które widziałam, kiedy tu przyjechałyśmy. O dziwo, tłum wcale się nie pomniejszył, wręcz przeciwnie.Wygląda tak, jakby doszło tu jeszcze minimalnie pięćdziesiąt osób.
Przeciskam się przez nich, starając się zignorować pełne obelg wypowiedzi rzucane w moim kierunku. Może nie jestem stąd, ale  rozumiem, więc zamknijcie się wreszcie – jęczę w myślach, idąc dalej przed siebie, na upartego.
W końcu ktoś nie wytrzymuje i popycha mnie na tyle mocno, że wylatuję z tłumu, upadając na kolana. Bardzo boli mnie ciało, które po drodze oberwało jeszcze kilka ciosów, kopnięć, czy zadrapań. Boziu, one są naprawdę jakieś niewyżyte – myślę z irytacją, próbując wstać, lecz skutecznie mi to uniemożliwiają. W końcu jednak widzę przed sobą czyjeś nogi. Osoba ta, podnosi mnie do góry, tłum milknie, a ja unoszę głowę napotykając to intensywnie zielone spojrzenie – zamieram.
- Wszystko w porządku? - pyta swym seksownie ochrypłym głosem, na co kiwam potakująco głową, niezdolna do złożenia jakiegoś zdania, czy nawet słowa, a fakt, że wciąż trzyma mnie za ramiona, na tyle blisko, że jestem w stanie poczuć jego miętowy oddech oraz drogie perfumy wcale mi nie pomaga. - Przepraszam Cię za nie. One naprawdę czasami nie znają umiaru. Idziesz do sklepu, czy...
- Chciałam zobaczyć gitarę, ale daruję sobie. Dziękuję i... cześć. - wchodzę mu w zdanie, nie potrafiąc dłużej być tak blisko niego, wyrzucam z siebie pospiesznie kilka słów, a następnie uciekam, jak najszybciej oraz najdalej, biegnąc przez dziki tłum, który teraz toruje mi drogę, za co jestem naprawdę wdzięczna, ponieważ nie mam ochoty upaść po raz kolejny.
Gdy docieram do samochodu, akurat pojawia się mama. 
-Wracajmy. - szepczę zrezygnowana, wchodząc do pojazdu. Mama nie komentuje mojego zachowania, tylko po prostu odjeżdża.
Zerkam na sklep, widzę, jak niektórzy z zebranych patrzą w moją stronę. Przed oczami mam to spojrzenie. Było takie...pobudzające. I właśnie to przeraża mnie najbardziej. Nie mogę myśleć o kimś takim, jak on w ten sposób, on nie może na mnie tak działać! Nie mogę, po prostu nie mogę.




od autorki: no więc, wstawiam wcześniej z powodu próśb pewnej osoby, tak wiem, że to czytasz i wiesz, że chodzi o Ciebie XD ogółem jestem prze-szczęśliwa z powodu ilości komentarzy pod poprzednim rozdziałem i mam nadzieję, że będzie tak dalej, bo to naprawdę motywuje :)
dobrze, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :) jak myślicie, kim jest tajemniczy zielonooki? :> dowiecie się już w4 rozdziale, który napewno nie pojawi się wcześniej, niż 23 kwietnia z powodu świąt. A właśnie, życzę Wam wszystkim wesołych świąt w rodzinnym gronie! ♥
ps. widzieliście teledysk do You&I? ja tak i uważam, że jest cudowny! :)
to do zobaczenia w następnym, pozdrawiam ♥

14 komentarzy:

  1. Jest ŚWIETNY! Jejciu chce już rozdział 4! Jesteś BOSKA KOCHANA! @xx_bizzle

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Oby tak dalej. Świetnie piszesz :) x @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  3. No i mowilam, ze jest swietnie? Czekam na kolejny! G.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, chciałabym zaprosić cię na nasz nowy blog http://girls-innocence.blogspot.com/, na którym pojawił się 1 rozdział. byłoby mi miło gdybyś na niego zajrzała, a jeśli ci się spodoba to skomentuj, zaobserwuj. pozdrawiam, Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się czyta, jak zwykle dałaś z siebie wszystko <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że akcja zaczyna się powoli rozwijać. Nieco dziwi mnie zachowanie mamy Any, jako że wydaje mi się, że rodzice nieczęsto są tak wyrozumiali. Jest to oczywiście dużym plusem. Ciekawi mnie sms do jej przyjaciółki, co też mogła tam napisać, niemniej jednak sam czyn świadczy o podjęciu jakiejś definitywnej decyzji, co na pewno wyjdzie Anie na dobre. Zakupy zakończyły się sytuacją, która będzie miała swoje dalsze skutki w następnych rozdziałach, więc już nie mogę się doczekać. Zwróć uwagę na powtórzenia, które parę razy wkradły się do tekstu. Bez innych zastrzeżeń, do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju ♥ Jestem pewna ,że będzie to kolejne świetne ff. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) ~ @Stolen_Dance_1

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny styl pisania ♥ bardzo mi się podoba :D

    Www.fallen-zayn-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. CU-DO !!!!!!
    Czekam na next x
    @_HesiTatiOn_

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, bardzo, bardzooo ciekawie zaczęło się to opowiadanie :*
    Rozdział świetny i chętnie skopałabym dupe jej byłemu :))
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  11. w końcu mogłam spokojnie przeczytać ten rozdział i jestem zachwycona! ;) w końcu zaczyna się coś dziać ;D lecę do następnego rozdziału ;D
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojesuojesu strasznie mi się podoba! :)
    Akcja z rozdziału na rozdział robi się ciekawsza, już nie mogę doczekać się co będzie dalej.

    ~@iiwannabedrunk

    OdpowiedzUsuń
  13. 47 yr old Data Coordiator Mordecai Fishpoole, hailing from Victoria enjoys watching movies like Red Lights and Web surfing. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a RX. przejdz do strony internetowej

    OdpowiedzUsuń