czwartek, 17 kwietnia 2014

– Rozdział 2 –


Sen. Błoga nieświadomość. Nieograniczone pole dla Twojej wyobraźni. Po prostu, coś cudownego. Kiedy mój brat podziwiał wysokość, na jakiej się znajdowaliśmy, ja postanowiłam pójść spać, oddać się temu niesamowitemu uczuciu spokoju.
- Ana, obudź się. Lądujemy. - szturcha mnie chłopiec, na co jęczę zirytowana, ponieważ było mi tak dobrze. Właśnie miałam mieć randkę z Brad'em Pitt'em, ponieważ zostawił on Angelinę z powodu nieopisanej miłości do mojej osoby. Słodko.
- Już. - mruczę ochryple, przecierając oczy dłońmi. Przez ciągłe prośby Daniela, w końcu odwracam się w stronę okna, a moim oczom ukazuje się panorama Londynu.
- Pięknie. - szepczę sama do siebie, lecz nie uchodzi to uwadze mojej mamy, która rzuca mi znaczące spojrzenie. Nie, nie wygrałaś. To, że mi się podoba, nie znaczy, iż od razu muszę chcieć tu mieszkać – warczę na nią w myślach, ale nie ośmielam się wymówić tego wszystkiego na głos. Ostanie dwa tygodnie polegały na codziennej wojnie pomiędzy nami, a tego, mam już serdecznie dosyć.
Gdy stewardesa wygłasza rutynową mowę, ja wciąż rozmyślam o tym, co będzie dalej. Moje myśli kłębią się wokół sylwetek  ludzi, których opuściłam, ale spośród nich wszystkich wyłania się jedna – niezwykle wyraźna. Przedstawia ona... mojego tatę.
Wtedy dociera do mnie to, jak bardzo egoistycznie zachowałam się w stosunku do trójki najbliższych mi osób. Zapomniałam o najważniejszym – moja rodzina wreszcie będzie w komplecie, razem, nie osobno, jak zazwyczaj. Będziemy blisko siebie, cały czas.
- Mamo? - szepczę, dotykając jej ramienia, na co wzdryga się niepewnie, lecz szybko odwraca się w moją stronę. - Przepraszam. - dodaję, a w moich oczach zbierają się łzy,dające mi do zrozumienia, że wreszcie pojęłam, co znaczyło dla niej bycie bez swojego ukochanego u boku, co znaczyło dla mojego brata dorastanie bez obecności ojca, a przede wszystkim, co znaczyło dla mnie życie bez niego – mojego wsparcia i pomocnej dłoni.
Nie chcę płakać, jednak jest to ode mnie silniejsze – czuję gorące krople spływające po moim policzku, tworzące czarne smugi na jasnej skórze, niezależne od tego, co robię, lecz od tego, co czuję.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś, Ana. Nigdy nie chciałam, abyś była nieszczęśliwa. - mówi łagodnie, gładząc dłonią, moją dłoń. W moim sercu pojawia się przyjemne ciepło, świadczące o tym, że mam kochającą rodzinę, która pomoże mi poradzić sobie tutaj – w nowym kraju, w nowym mieście, w moim nowym domu.
- Chodźcie. Wszyscy już wychodzą! - rzuca Daniel, pokazując palcem na ludzi, za co dostaje ode mnie po rękach. Śmieję się z jego zdziwionej miny, przez co i on, zaczyna chichotać.
- Dobrze! Już dobrze! Naprawdę musimy iść! - mama próbuje udawać poważną, jednak wychodzi jej to naprawdę słabo, ponieważ nie potrafi ukryć podnoszących się w górę kącików ust.
- Okej. - mówię, wstając z wygodnego fotela. Zabieramy nasze podręczne bagaże i posłusznie opuszczamy samolot. - Ale przyznaj! Jego mina była zabójcza! - trafiony! Kobieta nie potrafi się już powstrzymać – wybucha niekontrolowanym śmiechem, przez co mijający nas ludzie przyglądają nam się z politowaniem w oczach.
W tej właśnie chwili, zapominam o całym smutku. Chcę tu żyć. Chcę być szczęśliwa. Chcę być tu z nimi.

- * -

Po odnalezieniu bagaży, kierujemy się w stronę wyjścia. Gdy drzwi rozsuwają się, rozglądamy się nerwowo, szukając znanej nam postaci.
Czuję, jakby czas się zatrzymał, kiedy wreszcie go odnajduję. Mama biegnie, rzucając mu się w ramiona, kompletnie nie przejmując się bagażami, czy też starszą panią, którą potrąca po drodze, a ta teraz wygraża się jej swoją laską. Ale jej wzrok łagodnieje, gdy zdaje sobie sprawę z powodu, dla którego mama niechcący ją popchnęła.
Spoglądam w bok na mojego jedenastoletniego brata, która ocknąwszy się z szoku rzuca wszystko, tak, jak chwilę wcześniej nasza rodzicielka i biegnie w tym samym kierunku – najwspanialszy widok na świecie.
- Ana? - mówi niepewnie łagodny męski głos, a ja nie potrafię dłużej wytrzymać. Zostawiam rzeczy, kompletnie nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat, liczy się tylko to, że on tu jest, wreszcie mogę go przytulić. Poczuć jego obecność, jako mojego tatę, nie człowieka, którego widuję raz na rok.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłam! - wyrzucam z siebie na jednym tchu, gdy wpadam w jego już rozłożone ramiona. - Nigdy więcej nie chcę, żeby Cię nie było. - szepczę wprost w klatkę piersiową mężczyzny, który owija mnie swoimi ramionami w przyjemnym uścisku, takim...tatusiowym.
- Nawet nie wyobrażacie sobie, jak mi was brakowało! - mówi, gdy wreszcie odsuwamy się od niego, dając mu spokojnie wziąć oddech. - Chodźcie, idziemy do naszego domu. - klaszcze w ręce z radości, ruszając przed siebie.
Zatrzymuje się, unosi brwi, widząc, że nie ruszamy za nim. Posyła nam zdziwione spojrzenie, na co przewracam oczami, wskazując ręką na walizki. Uderza otwartą dłonią w czoło, na co chichoczę. Boziu, już zdążyłam zapomnieć, jak bardzo bywa zakręcony! – śmieje się w myślach, widząc nieporadne ruchy mężczyzny przy naszych rzeczach.
- Może mu pomożemy? - pytam kobietę stojącą tuż obok mnie, która także przygląda się ojcu z rozbawieniem. W odpowiedzi kiwa przecząco głową. - Rozumiem, damy mu jeszcze chwilkę. - rzucam porozumiewawczo, następnie kieruję się w stronę najbliższej ławki, na której rozsiadam się wygodnie. Bardzo dobrze znam mamę i wiem, że to może potrwać jeszcze o wiele dłużej, niż można pomyśleć.
- Tomek! Daj, pomogę Ci. - słyszę śmiech rodzicieli, więc powoli otwieram oczy, próbując przyzwyczaić je do rażącego światła w pomieszczeniu. Kąciki moich ust mimowolnie się unoszą, gdy spoglądam na zaistniałą sytuację. Drobne gesty, które znaczą tak wiele... Przypadkowe muśnięcia dłoni...Zakochani na nowo. Chciałabym w przyszłości trafić na kogoś takiego. Kogoś kto każdego dnia będzie pokazywał mi, co to znaczy miłość. Nie ta, która przemija szybciej, niż masz szansę pojąć jej znaczenie, tylko taka trwająca wieczność. I każdego dnia – rodząca się na nowo, silniejsza oraz trwalsza, intensywniejsza i jeszcze bardziej bliska.
- Dzieci, możemy wreszcie iść. - mówi mama, na co podnoszę się z miejsca. Przeciągam się, czując, jak moje ciało boleśnie się rozciąga, przez co na mojej twarzy pojawia się grymas. Uch, naprawdę muszę zacząć ćwiczyć, bo wszystko mnie boli – myślę z lekką irytacją, którą jednak staram się zignorować i ruszam w stronę mojej rodziny.
Przed budynkiem stoi zaparkowany czarny chevrolet. Widzę, że tata wreszcie spełnił jedno ze swoim pragnień życiowych. Zawsze powtarzał, że przez nas nigdy nie dorobi się porządnego samochodu, a tu proszę! Jestem z niego dumna. Osiąga postawione sobie cele, a to naprawdę ważna umiejętność.
- Nie wierzę! - krzyczy Daniel,  auto wyraźnie wywarło na nim ogromne wrażenie. - To... nie wierzę. - kończy zrezygnowany z powodu braku słów do opisania tego, jak bardzo jest szczęśliwy. Jeżeli myślałam, że jego mina w samolocie była komiczna, to nie wiem, jak nazwać tą teraz! Wręcz pokładam się ze śmiechu, dłonie trzymając na brzuchu, który zaczynał dawać o sobie znaki. Za dużo, jak na tak krótki czas.
- Po prostu wsiądźmy, błagam! - wzdycha mama, posyłając nam dziwne spojrzenie. Wzruszam nieznacząco ramiona, posłusznie jednak zajmując miejsce z tyłu, na naprawdę wygodnym fotelu.
Po chwili drzwi zatrzaskują się za resztą rodziny i wreszcie możemy odjechać spod lotniska, do naszego nowego domu.
Jadąc ulicami Londynu zdaję sobie sprawę z tego, jak małe i nieciekawe było moje miasto. Czuję się tutaj wolna i wiem, że każda jednostka jest akceptowana, niezależnie od tego, jak wygląda. Przeciwieństwo Polski.
- Podoba mi się tutaj, naprawdę.- mówi mama, rozglądając się dookoła, chłonąc każdą cząstkę tego miejsca.
- Mam nadzieję, że równie dobrze odbierzecie wygląd naszego domu. - wzdycha tata, skręcając w mniej zatłoczone uliczki. Czyli nie będę od rana słuchała gwaru ulicznego, co równa się z dłuższym czasem snu. Okej, kolejny punkt wędruje na londyńskie konto.
 - Zamknijcie oczy. - instruuje mężczyzna, więc z lekkim zdziwieniem zamykam oczy, Daniel robi to samo. - Wszyscy. - dodaje, a ja na samą myśl o wyrazie jego twarzy uśmiecham się.
- Dobrze. Na trzy, możecie otworzyć. - rzuca, chwilę później odliczając. - Jeden...dwa...trzy! - otwieram oczy. Przede mną widnieje przepiękny biały dom, z beżowymi wykończeniami i grafitowym pochyłym dachem. Patrząc na budynek zauważam stół z czterema krzesłami przy typowym angielskim oknie. Boziu! Mamy angielskie okna!
- To jest cudowne, Tomku! - wyrzuca z siebie mama, z oczami pełnymi łez szczęścia. Uśmiecham się szeroko, czując, że wszystko wraca do normy. Naprawdę.
- Możemy zobaczyć, jak wygląda w środku? - pyta mój brat, tupiąc stopą o podjazd.
- Pewnie. Zapraszam. - odpowiada mężczyzna, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Nim jednak udaje nam się wreszcie dostać do wnętrza mija dobre pięć minut, z powodu szukania kluczy w każdej możliwej kieszeni, aż w końcu okazuje się, że zostały one w samochodzie. Tak, to właśnie mój zakręcony tata! - śmieję się w myślach, wreszcie przekraczając próg domu.
Ku naszemu zdziwieniu, ojciec chwyta mamę, jak pannę młodą i wnosi ją do środka. Oczywiście, gdyby nie szybki refleks kobiety uderzyłaby głową o framugę.
Chichoczę pod nosem, kręcąc głową. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się niewielki korytarz z łukami, zamiast drzwi, które prowadzą do innych pomieszczeń oraz schody. Wszystko okryte jest ciemnymi, drewnianymi panelami, na schodach rozłożono dywan antypoślizgowy koloru zbliżonego do ram obrazów na beżowych ścianach.
- Pierwszy pokój po prawej to jadalnia, z której można przejść  do kuchni, stamtąd można wejść do komórki, albo przejść z powrotem tutaj. Na wprost znajduje się łazienka. Po lewej jest salon razem z przeszklonymi drzwiami prowadzącymi na taras, a tam jest jeszcze ładny ogródek. Niewielki, ale damy radę zrobić grilla, rozłożyć basen albo po prostu poleżeć na leżaku, czy hamaku. - mówi tata, żywo gestykulując rękoma. Wyraźnie widzę w jego oczach podekscytowanie, kiedy widzi, że słuchamy go zadowoleni z efektów. - Na górze są cztery sypialnie, a w każdej z nich... łazienka! - skaczę z radości! Wreszcie nie będę musiała użerać się z tym bąblem z rana! - To w sumie... Biegnijcie na górę zobaczyć, jak wyglądają wasze pokoje. - kończy tata, a my od razu rzucamy się w stronę schodów, omal nie potykając się na nich.
Mój pokój znajduje się przy oknie z widokiem na ulicę przed domem, na przeciw mam sypialnię dla gości. Biorę głęboki oddech i naciskam pewnie na klamkę, otwierając drzwi. Moim oczom ukazuje się pomieszczenie w jednym z odcieni fioletu. Meble są w klimacie nowoczesnym, w kolorze czarnym, choć, gdzieniegdzie przebija się biel. Łóżko... Stoi przy ścianie z obrazami w czarnych ramach, ukazującymi państwa, czy też miasta, które zawsze pragnęłam zobaczyć.Wracając do wyglądu... Jest ono w stylu wiktoriańskim z metalową rama, pokryte białą pościelą w czarno-filetowe sowy, które ostatnio są  bardzo modne. Na przeciw niego zauważam dwie pary drzwi. Otwieram pierwsze z prawej, a moim oczom ukazuje się wykafelkowana łazienka z wanno-prysznicem i ogromnym lustrem przed półką, gdzie znajduje się także umywalka. Wszystko jest w bieli. Sterylne, ale przyjemne.
Wychodzę z niej, z zaciekawieniem przyglądając się drzwiom obok. Niepewnie je uchylam. Moim oczom ukazuje się... garderoba! Nie mogę w to uwierzyć! Mam własną szafę, do której mogę wchodzić, taką, jak w amerykańskich filmach, o której zawsze marzyłam!
Dopełnieniem całości jest niewielki balkonik, z której śmiało mogę podziwiać spokojną okolicę. Jestem naprawdę szczęśliwa. Tu wszystko wydaje się o niebo lepsze!
Postanawiam zadzwonić do Leny, lecz, gdy wyjmuję telefon dostaję MMS-a. Marszczę czoło otwierając wiadomość. Zdjęcie, które przedstawia Weronikę wraz z moim byłym chłopakiem. Mimo, iż nie jesteśmy już razem, dobrze wiem, że wciąż coś do niego czuję, rany są zbyt świeże, dlatego na chwilę wstrzymuję oddech, który po chwili wypuszczam ze złością, czytając treść wiadomości:

od: Nika
Wygrałam robaczku x


Czy on na pewno był mnie wart?

od autorki: pojawiła się zakładka "informowani", jeśli macie ochotę wpisujcie swoje  nazwy z tt x drug sprawa, proszę komentujcie, to naprawdę motywuje! no i trzecia, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ, bo dla mnie te 9 komentarzy znaczy już naprawdę wiele. 
Dziękuję i do zobaczenia xx

15 komentarzy:

  1. Następny cudowny rozdział. Niech Hazz się wreszcie pojawi xd
    @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział chce więcej! Zazdroszczę takiego talentu pisarskiego! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawdę spisałaś się świetnie i czekam na więcej. G.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pojawiło się więcej opisów, ku mojej uciesze także uczuć. Tak jak myślałam, Ana przekonała się do życia w Londynie. Czyżby medium? :) Rodzinne spotkanie urocze. Niewiele więcej mogę powiedzieć, gdyż większość rozdziału to opis, a więc wracam 23.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny styl pisania! Wszystko ładnie opisane i W końcu przekonała się do życia w Londynie :) Helouu... Kto by się nie przekonał? To takie magiczne miejsce haha :D Pozdrowienia i życzę weny na dalsze pisanie xx
    _______________________
    Zapraszam na opowiadanie, które pokazuje jak handel narkotykami, nienawiść, siła, strach, nadzieja, prowadzi do wielkiej miłości. http://we-dont-want-to-be-like-them.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział, super muzyka, wszystko super!
    ehh, sama bym chciała mieć własną łazienkę + jeszcze garderobę! :D.
    Bardzo fajnie opisałaś jej dom, nawet potrafiłam sobie wyobrazić jak tam musi pięknie wyglądać! :)
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział niesamowity ;) dłuższy od poprzednich i oby tak dalej ;) i oczywiście w opisach jesteś mistrzynią, wszystko jasno przedstawione ;D życzę dalszej weny no i oczywiście czekam na pojawienie się Hazzy ;D
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  8. cudo! cudowne!
    Uwielbiam opowiadania, w których autor przykłada taką wagę do opisów i szczegółów. Hm, może dlatego, że mi samej to nie najlepiej wychodzi? Mniejsza o to. Dzieci odzyskały ojca, mama ukochanego mężczyznę. Przepis na szczęście - jest. Nie rozumiem tylko dlaczego odbijanie faceta innej dziewczynie traktowane jest jako coś takiego super, czym trzeba się pochwalić. E tam. Ana teraz sobie znajdzie kogoś zdecydowanie lepszego. I chyba nawet wiem kogo ;d
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
    [zawsze-tu-bylas]

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na nastepny rozdzial! :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nastepny? Ciekawosc nie daje spokoju! :d

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nastepny? Ciekawosc nie daje spokoju! :d

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakochałam się w twoim sposobie pisania :) Główna bohaterka ma ciekawy charakter, postacie są dobrze dobrane i ogólnie nie ma się do czego przyczepić :D
    Czekam na następny rozdział, bo już nie mogę doczekać się rozwoju wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  13. Blog został pomyślnie dodany do Katalogu :)
    http://katalog-opowiadan-o-celebrytach.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzeba przyznać, że umiesz wprowadzić czytelnika w fabułę :) czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń