- Muzyka 1 -
- Muzyka 2 -
Reszta wieczoru mija bardzo szybko i przyjemnie. Polega na lekkiej pogawędce, a także oglądaniu filmów. Harry znosi komedie romantyczne, czym punktuje u mojej mamy jeszcze bardziej.
- Będę już szedł. - mówi chłopak, podnosząc się z kanapy. Żegna się z kobietą i Danielem, po czym zabiera rzeczy ze stołu. Rusza w kierunku przedpokoju. Mruga do mnie, prosząc abym szła z nim. To oczywiste, że pójdę. Przecież jest moim gościem, muszę go odprowadzić.
- Przyjadę po Ciebie jutro po czternastej. - rzuca przez ramię, wsuwając stopy w buty. Odwraca się w moją stronę.
Robi krok na przód. Odruchowo cofam się. Ale, kiedy spoglądam na jego twarz, nie potrafię oprzeć się pokusie. Nim zdąża nacisnąć klamkę, podchodzę do niego. Wtulam się w jego tors, rękami obejmując talię. Czuję, jak jego serce przyspiesza bicie. Odwzajemnia uścisk, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Wdycham jego cudowny zapach i rozkoszuję się nim. Odchylam głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
Intensywność ich zieleni hipnotyzuje mnie. Unoszę się lekko na palcach, zbliżając moje usta do jego rozchylonych warg.
Kiedy złączają się w delikatnym, słodkim pocałunku, wiem, że jestem w odpowiednim miejscu, w odpowiednich ramionach. Rozkoszuję się tą chwilą, chłonę ją każdą cząstką ciała.
Wydaje z siebie niezadowolony pomruk, kiedy wreszcie odsuwamy się od siebie. Harry uśmiecha się uroczo, ukazując swoje dołeczki.
- Do jutra, Anastazjo. - szepcze, muskając jeszcze kącik moich ust. Rumienię się. To takie małe, przyjemne gesty, którymi mnie obdarza, a sprawiają tyle radości.
- Do jutra, Harry. - odpowiadam również bardzo cicho.
- Lubię, kiedy mówisz moje imię. Robisz to w inny sposób. - dotyka mojego policzka. Mrugam kilkukrotnie. Chcę coś dodać, lecz wtedy dochodzi do nas głos mojej mamy.
- Wracasz? Zaraz będzie najważniejsza scena! - woła, a ja chichoczę.
- Już! - odkrzykuję, kręcąc głową. Ona wie, jak zniszczyć romantyczną atmosferę.
- Do zobaczenia. - żegnamy się z chłopakiem, śmiejąc się.
Macham mu. Dopiero, gdy odjeżdża, zamykam drzwi i kieruję się z powrotem do salonu, gdzie moja mama i grający na telefonie Daniel zdążyli się już przebrać.
- I jak? - pytam, zajmując poprzednie miejsce. Ja w porównaniu do nich nie mam problemu z ubraniami.
- Robi świetnie wrażenie, oby nie było mylne. - odpowiada z uśmiechem.
Czyli akceptacja ze strony mamy otrzymana, teraz pozostaje jeszcze zdanie menagera Harry'ego. Jakie to trudne, przecież takie sprawy powinny zależeć jedynie od nas, nie od osób trzecich.
Oglądam film do momentu, w którym nie zasypiam, opierając głowę na miękkich, kolorowych poduszkach.
***
Budzę się z okropnym bólem kręgosłupa, ramion i szyi. Uroki spania na kanapie. Przeciągam się, chcąc doprowadzić się do stanu, w którym mogę się ruszyć.
- O, wstałaś wreszcie. - mówi mama, przechodząc przez salon.
- Taa... - mruczę cicho w odpowiedzi, jeszcze zachrypniętym głosem. Spoglądam na zegarek. Jest po dziesiątej. Mam jeszcze mnóstwo czasu.
Zwlekam się z miejsca i wdrapuję po schodach na górę. Wreszcie przekraczam próg mojego pokoju. Zabieram legginsy oraz sweterek. Razem z rzeczami wchodzę do łazienki. Gorąca kąpiel to jest to, czego teraz naprawdę potrzebuję.
Nalewam wody o wanny, wsypuję parę sól morskich, które barwią kolor cieczy. Uśmiecham się, kiedy ciepło ogarnia całe moje ciało, rozluźniając wszystkie mięśnie.
Siedzę w niej tak długo, aż zaczyna robić się za zimna.
Owijam ciało ręcznikiem i wykonuję resztę porannych czynności. Wkładam ubrania na siebie. Gotowa wreszcie wracam na dół.
Idę do kuchni, ponieważ mój brzuch domaga się jedzenia. Natychmiast. Postanawiam zjeść płatki, najszybsze danie.
Z miską zajmuje miejsce przy stole i w ciszy konsumuje posiłek. Spokój odchodzi wraz z momentem spojrzenia na godzinę.
Mam trzydzieści minut. Jakim cudem pytam!
Wstawiam naczynia do zmywarki. Biegnę do pokoju; nie mam pojęcia, co powinnam założyć. Stawiam na ciemne spodnie i jasno-różową koszulę z guziczkami.
Oddycham z ulgą, kiedy gotowa schodzę akurat w momencie, w którym dzwoni dzwonek. Wsuwam stopy w beżowe baleriny i zabieram torebkę.
Otwieram drzwi z uśmiechem. Przede mną stoi Harry. Ma na sobie czarne spodnie, czarną koszulkę i czarne buty nike. Widać, że lubi szaleć.
- Cześć. - wita mnie, na co odpowiadam. - Chodźmy. Oni nie lubią czekać. - mówi, wyciągając w moją stronę dłoń. Chwytam ją chętnie.
- Mamo, wychodzę. Będę wieczorem. - informuje ją, a kiedy w odpowiedzi słyszę "okej", ruszamy w stronę jego Range Rovera.
Z każdą chwilą, co raz bardziej się denerwuję. Szczególnie, gdy dzieli nas od celu ostatnie skrzyżowanie. Moim oczom ukazuje się wysoki budynek, cały oszklony.
Harry wjeżdża na podziemny parking, wita się z ochroniarzami, kiedy mijamy ich podczas drogi do windy. Moje zdenerwowanie osiąga swoje apogeum, gdy zatrzymujemy się na odpowiednim piętrze.
Harry ściska moją dłoń w swojej, dodając mi tym gestem otuchy, jednak widząc surowe spojrzenie, jakiegoś mężczyzny odsuwa się.
Marszczę czoło, nie rozumiejąc dlaczego.
Dochodzi to do mnie, gdy zauważam grupkę dziewczyn biegnącą w naszą stronę. Robię krok w tył, nie chcąc nikomu przeszkadzać.
Stoję, jak idiotka, czekając, aż chłopak skończy rozdawać autografy i pstrykać sobie z nimi zdjęcia. Czuję na sobie uważne spojrzenie tamtego faceta, to pogarsza całą tą sytuację.
- Ana? - słyszę za sobą znajomy głos, na którego dźwięk od razu się odwracam. To Niall. Przytula mnie mocno, śmiejąc się. - No wreszcie Cię widzę! - woła radośnie, odsuwając się powoli.
Po chwili dołącza do nas reszta chłopców. Witam się z wszystkimi w ten sam sposób. Rozmawiamy chwilę, przerywamy, kiedy Harry wreszcie staje obok mnie.
- Gotowi? - zwraca się do wszystkich, wskazując głową na przeszklone drzwi prowadzące do jednego z gabinetów.
Nikt nie odpowiada, lecz każdy posłusznie rusza w tamtą stronę.
- Damy radę, Anastazjo. - szepcze jeszcze loczek, nim wkraczamy do pomieszczenia.
Uderza we mnie chłód tego pomieszczenia, ale również jego właściciela. Milczy, uważnie skanując mnie spojrzeniem. To ten sam mężczyzna, co na korytarzu.
- Cześć, Paul. - mówią wszyscy równocześnie. Ale jego twarz pozostaje niewzruszona. Wciąż skupia się na mnie. Wiercę się pod niekomfortowym spojrzeniem. Naprawdę jest to dla mnie niezręczne.
- Paul, możesz wreszcie coś powiedzieć? - mówi zirytowany Harry. Wtedy, wreszcie, mężczyzna wraca wzrokiem na nich.
- No więc, to spotkanie dotyczy akceptacji nowego związku w zespole. - zaczyna, a jego ton głosu kompletnie nie pasuje do postawy jaką przed chwilą mi pokazał. - Styles poznał dziewczynę. Anastazja, tak? - kiwam głową.
- Tak. - dodaje, na wszelki wypadek. Nie chcę, aby czuł się ignorowany, czy coś.
- No więc... To niemożliwe Harry. Nie z nią. Możesz być jedynie z Victorią i koniec. Wiesz, o co chodzi, prawda? - przełykam ślinę. W moim gardle tworzy się wielka gula, a w oczach zbierają się łzy. Nie potrafię tego zrozumieć.
Mam ochotę wstać i skopać tyłek temu ich menagerowi.
- Ale...
- Nie, przykro mi Styles. Wiesz dlaczego. - szkoda tylko, że ja wciąż nie wiem.
- Dobrze. - tak, Harry, dokop mu... Chwila, co? - Ana... Przykro mi. - nie wierzę w to, co właśnie słyszę.
- Ty chyba sobie żartujesz, no nie? - wyrzucam z siebie, kompletnie nie dowierzając.
- Nie. Nie możemy, nie słyszałaś? - jego ton... Jest taki chłodny... Mam wrażenie, że to nie ten sam chłopak, co wczoraj, kiedy czule dotykał mojej twarzy.
- Nie oskarżamy Cię o nic, ale tak jest, że wiemy, że nie masz pieniędzy. Ludzie od razu zaczną o Tobie mówić, oczywiście w kontekście wykorzystywania go. My nie mamy pewności, co do Twojej prawdomówności. Nie osądzam Cię, dlatego lepiej będzie, jeżeli odejdziesz. - mówi Paul, a we mnie aż się gotuje.
- Nie, właśnie Pan to robi. Osądza mnie. - zaczynam, kręcąc głową. Jestem bezradna. - Dobrze, zrobię to, o ile te słowa padną z ust Harry'ego. - dodaję, chcąc wiedzieć na czym dokładnie stoję. W tym momencie, pokaże mi, czy warto czekać, czy nie.
- Harry. mężczyzna wzrusza ramionami, oddając mu głos.
Chłopak nawet na mnie nie patrzy. To boli jeszcze bardziej.
- Ana, Ty... To koniec. - dwa słowa, które zmieniają wszystko.
Zabieram rzeczy i opuszczam cały budynek. Chcę jedynie zapomnieć. Wymazać ostatnie dwa miesiące mojego życia z głowy, chcę wymazać z niej Harry'ego.
Dokonał wyboru. Ja się podporządkuję. Trudno. Widocznie miłość nie jest mi pisana. Ale to boli, wierzyłam mu, zaufałam... Obietnice, które nic nie znaczą.
Siadam na najbliższej ławce, chowam twarz w dłoniach i po prostu płaczę. Nie wiem, co dalej. Nie tego się spodziewałam.
Dwa słowa, które zmieniły wszystko, liczyłam na "Kocham Cię", dostałam "To koniec". Czyli, że ta bajka będzie miała smutny koniec?
KONIEC CZĘŚCI I!
O mój boże. Nie. Nie! Proszę powiedz ze to że jest 4 i nie spalam długo i czytając to mam jakieś zwidy. Nie wierze... O boże.
OdpowiedzUsuńNie to nie koniec, prawda? Ale Hazz..
Płakać mi się chce..
Dziękuje bi rozdział piękny ale zakończenie totalnie mnie zaskoczyło...
Dzięki
Next! ;** szybko ;*
JPRLD.OMFG.ZAJEBIOZA.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny; **
Rozdział jest taki sjakfjbdavhjkayhd]
OdpowiedzUsuńNajpierw na początku było tak słodko, a później tak smutno...
Spodziewałam się innej reakcji ze strony Harry'ego, ale sama pisałaś na początku, że ich związek wcale nie będzie łatwy.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę weny :) ~ @Stolen_Dance_1
Jak to już koniec części 1 ? Jak to się mogło tak zakończyć ? J AK ?
OdpowiedzUsuńNo ale rozdział G E N I A L N Y ! Teraz z wielką niecierpliwością będę czekała na drugą część xx
Udanych wakacji <3
@lovju69
JAK ON TAK MÓGŁ? Na miejscu Any dałabym mu w twarz. To nie fair, tak się z ludźmi nie robi! Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na część II :(
OdpowiedzUsuńjej jakie to piękne i smutne zarazem czekam na kolejną część :))
OdpowiedzUsuńIdiota! Kretyn! Pajac! No jak on mógł tak dać tak sobą rządzić?! Dlaczego poddał się tak łatwo? Bez walki?! No jak?! Debil! A żeby jemu ktoś tak serce złamał o!
OdpowiedzUsuńIdę czytać 16 :D
Pozdrawiam ;*
HARRY TO DUPEK. SKOŃCZONY DUPEK.
OdpowiedzUsuńPieprzyć zarząd i inne głupie rzeczy. Co ten człowiek ma nie tak z mózgiem? KRETYN. I więcej nie powiem. No może poza tym, że mam nadzieję, iż Ana będzie silna. I więcej nie ulegnie Harry'emu.
Że co?! to nie tak miało być!!! ;c
OdpowiedzUsuńnie lubię, bardzo nie lubię...
~M.